Już na czołówce miałem złe przeczucie, a później było tylko gorzej. Film zrobiła osoba wybitnie niezdolna, drętwe dialogi napisała osoba głucha, a drewniani aktorzy to zagrali. I w ten sposób dopełnili dzieła zje*ania tego love story, który mógł być piękną historią.
Na końcu świata
Uroczy. Tylko dlaczego takie historie zawsze muszę źle się kończyć?
Socrates
5
Koniec wieku
Hmmm… Ładnie zrobiony i dobrze zagrany co już go wyróżnia spośród większości słabiutkich produkcji jakie tutaj się spotyka. I ma klimat, który lubię. Ale czy ja jestem niekumaty czy jednak pan scenarzysta i/lub reżyser przekombinowali? Szkoda…
Przecinek i kropka
Kupa. Głównie przez grę. Koszmar.
Pieśń Orfeusza
Wszystko jest złe: reżyseria, aktorstwo, zdjęcia (kręcone komórką albo jakąś słabiutką lustrzanką). Tylko aktorzy fajni. Ale to za mało.
Ostatni mecz
Milton García Alvarez (Yosvani) ładnym chłopcem jest i to jest największa atrakcja filmu. Taki kolorowy rasowy mieszaniec co wszystko ma ładne (nawet młodzieńczy wąs) i mógłby nawet nic nie mówić i nic nie grać, a tylko chodzić, jeździć, biegać, pływać, jeść, spać i byłby to też dobry film.
Ale ma tylko 20 lat więc dopiero zaczyna swoje granie i ma duże szanse, aby zostać zdolnym kubańskim aktorem znanym na całym świecie.
Hawaii
Po „Planie B” chciałem chyba trochę więcej. Było dużo ze znanego klimatu: wolna, wręcz leniwa jak letnie, niedzielne popołudnie akcja, długie ujęcia, dużo ciszy przerywanej tylko delikatnymi odgłosami natury, szumem wiatru i śpiewem ptaków, oszczędna, klasyczna muzyka. Bo to są wakacje, ale nie w kurorcie z drinkami z kolorowymi parasolkami, ale w starym domu wujostwa, gdzieś w małym miasteczku pod Buenos Aires i nie polegają one na nic nie robieniu i nudzeniu się. I dobrze nawet to się ogląda, ale… są momenty, że to nie klei się.
Stracić głowę
…no chyba, że po odpowiedniej działce.
Na zachód od pustki
Westerland to nazwa miasta na wyspie Sylt, nad Morzem Północnym, przy granicy Niemiec i Dani. I tam dzieje się cała akcja. Skąd więc polskie tłumaczenie? Bohater na końcu idzie torami, jedynym połączeniem ze stałym lądem, wzdłuż bardzo długiej grobli. Ten stały ląd jest na wschodzie.
Przy filmie trzymały mnie plenery: morze zimą, wydmy, trawy, silny wiatr, głośny, monotonny szum. Relacja między chłopakami trudna, nieokreślona. Chyba tylko raz poczułem, że to jest miłość, ale taka już z wyczerpaniem i nienawiścią.
Na spokojny wieczór, bez gonitwy.
Yossi
Trochę jakby nieskończony… Urwało się nagle i tak zostałem sam, a miałem ochotę na jeszcze trochę.
Dobrze, dla lepszego wczucia się, najpierw obejrzeć sobie "Yossi & Jaggera" czyli co było 10 lat wcześniej.
No i redakcjo - jeśli wspominacie dwa inne, wcześniejsze filmy tego reżysera, a nic nie piszecie o Y&J to chyba można uznać to za spory błąd.
W ciemno
Uwielbiam ten film. Przez cały czas siedziałem jak na szpilkach patrząc na coraz bardziej pokręcone życie na tym kawałku Ziemi. To musiało skończyć się tym, że pod koniec pilnowałem, aby się kompletnie nie rozkleić. Ale i tak ukradkiem suszyłem oczy…
Ładne chłopaki i coś o życiu niby podobnym, ale jednak bardzo innym niż nasze.
Morgan
Dobrze, że sam oglądałem to mogłem się powzruszać. Za temat i chłopaków "4".
Mam na imię Love
Ale kto pisał ten wstępniak do filmu? Opis wymyślony i wzięty trochę z d*y, zupełnie jakby nie od tego filmu. No i nasz koleżka niemiły ma na imię Marcus, a nie Sebastian (6:57) więc to jakby potwierdzało, że komuś filmy i opisy się pomyliły.
A poza tym… to stężałem. Zamiast romantycznej nocy… szkoda, że tak się stało. Chlip, chlip… (za wrażliwy jestem na takie filmy) :(
Ale bardzo polecam.
5 *****
Nieznajomy w Paryżu
Niezależny amerykański reżyser… A za tym idzie też… niezależne drętwe aktorstwo, któremu kamera i montaż nic już nie pomoże bo filmuje i montuje ten sam niezależny amerykański chłopak-wszystko-sam-zrobię. I scenariusz też napisał sam. Całe szczęście muzyki sam już nie zrobił i dzięki temu wyszło to jej całkiem na zdrowie.
Na południe
Oj, dobrze mi się oglądało - jednym tchem. Klimatyczny film drogi. Miałem lato w środku zimy: wiatr we włosach, leżenie w trawie, ogromne fale i szum oceanu, pomarańczowy kolor leniwego zachodzącego słońca, spanie na plaży, trochę wakacyjnej nagości. Mógłbym sobie zrobić z tego filmu swoją autorską wersję, przemontowując go i zostawiając powyższe sceny do puszczania w celach terapeutycznych.
Longhorns
Prościutki i przyjemniutki . Ot taka rozrywka na leniwą niedzielę.
Bezpańskie psy
Nie ma co owijać w bawełnę. Obejrzałem tylko dla Paula Preissa. Mógłbym go oglądać w obojętnie czym pod warunkiem, że nie zapuści włosów. No i mógłbym mieć z nim dziecko ;)
Mężczyzna do wynajęcia
Grek może nie jest najprzystojniejszym chłopakiem. Ale przynajmniej okazało się, że na swój sposób ma wszystko poukładane w głowie. A na tle swoich kumpli jest wręcz ideałem rozsądku.
I nie brakuje mu trzeźwej refleksji: "Dziwne, bo dziś jedzenie jest ostatnią rzeczą, o jakiej myślę (to o Świętach Bożego Narodzenia). Wszystko się zmieniło. Teraz bawimy się, kto więcej wciągnie. I kto dostanie największej paranoi."
Plan B
Trochę naciągana historia, ale miło się ogląda. A to co dla innych może być dłużyznami dla mnie jest klimatem - lubię takie kręcenie i taki montaż. Normalne, fajne chłopaki, nie wydziwione i nie wymyślone.
Jesteś moim słońcem
Już na czołówce miałem złe przeczucie, a później było tylko gorzej. Film zrobiła osoba wybitnie niezdolna, drętwe dialogi napisała osoba głucha, a drewniani aktorzy to zagrali. I w ten sposób dopełnili dzieła zje*ania tego love story, który mógł być piękną historią.
Na końcu świata
Uroczy. Tylko dlaczego takie historie zawsze muszę źle się kończyć?
Socrates
5
Koniec wieku
Hmmm… Ładnie zrobiony i dobrze zagrany co już go wyróżnia spośród większości słabiutkich produkcji jakie tutaj się spotyka. I ma klimat, który lubię. Ale czy ja jestem niekumaty czy jednak pan scenarzysta i/lub reżyser przekombinowali? Szkoda…
Przecinek i kropka
Kupa. Głównie przez grę. Koszmar.
Pieśń Orfeusza
Wszystko jest złe: reżyseria, aktorstwo, zdjęcia (kręcone komórką albo jakąś słabiutką lustrzanką). Tylko aktorzy fajni. Ale to za mało.
Ostatni mecz
Milton García Alvarez (Yosvani) ładnym chłopcem jest i to jest największa atrakcja filmu. Taki kolorowy rasowy mieszaniec co wszystko ma ładne (nawet młodzieńczy wąs) i mógłby nawet nic nie mówić i nic nie grać, a tylko chodzić, jeździć, biegać, pływać, jeść, spać i byłby to też dobry film.
Ale ma tylko 20 lat więc dopiero zaczyna swoje granie i ma duże szanse, aby zostać zdolnym kubańskim aktorem znanym na całym świecie.
Hawaii
Po „Planie B” chciałem chyba trochę więcej. Było dużo ze znanego klimatu: wolna, wręcz leniwa jak letnie, niedzielne popołudnie akcja, długie ujęcia, dużo ciszy przerywanej tylko delikatnymi odgłosami natury, szumem wiatru i śpiewem ptaków, oszczędna, klasyczna muzyka. Bo to są wakacje, ale nie w kurorcie z drinkami z kolorowymi parasolkami, ale w starym domu wujostwa, gdzieś w małym miasteczku pod Buenos Aires i nie polegają one na nic nie robieniu i nudzeniu się. I dobrze nawet to się ogląda, ale… są momenty, że to nie klei się.
Stracić głowę
…no chyba, że po odpowiedniej działce.
Na zachód od pustki
Westerland to nazwa miasta na wyspie Sylt, nad Morzem Północnym, przy granicy Niemiec i Dani. I tam dzieje się cała akcja. Skąd więc polskie tłumaczenie? Bohater na końcu idzie torami, jedynym połączeniem ze stałym lądem, wzdłuż bardzo długiej grobli. Ten stały ląd jest na wschodzie.
Przy filmie trzymały mnie plenery: morze zimą, wydmy, trawy, silny wiatr, głośny, monotonny szum. Relacja między chłopakami trudna, nieokreślona. Chyba tylko raz poczułem, że to jest miłość, ale taka już z wyczerpaniem i nienawiścią.
Na spokojny wieczór, bez gonitwy.
Yossi
Trochę jakby nieskończony… Urwało się nagle i tak zostałem sam, a miałem ochotę na jeszcze trochę.
Dobrze, dla lepszego wczucia się, najpierw obejrzeć sobie "Yossi & Jaggera" czyli co było 10 lat wcześniej.
No i redakcjo - jeśli wspominacie dwa inne, wcześniejsze filmy tego reżysera, a nic nie piszecie o Y&J to chyba można uznać to za spory błąd.
W ciemno
Uwielbiam ten film. Przez cały czas siedziałem jak na szpilkach patrząc na coraz bardziej pokręcone życie na tym kawałku Ziemi. To musiało skończyć się tym, że pod koniec pilnowałem, aby się kompletnie nie rozkleić. Ale i tak ukradkiem suszyłem oczy…
Ładne chłopaki i coś o życiu niby podobnym, ale jednak bardzo innym niż nasze.
Morgan
Dobrze, że sam oglądałem to mogłem się powzruszać. Za temat i chłopaków "4".
Mam na imię Love
Ale kto pisał ten wstępniak do filmu? Opis wymyślony i wzięty trochę z d*y, zupełnie jakby nie od tego filmu. No i nasz koleżka niemiły ma na imię Marcus, a nie Sebastian (6:57) więc to jakby potwierdzało, że komuś filmy i opisy się pomyliły.
A poza tym… to stężałem. Zamiast romantycznej nocy… szkoda, że tak się stało. Chlip, chlip… (za wrażliwy jestem na takie filmy) :(
Ale bardzo polecam.
5 *****
Nieznajomy w Paryżu
Niezależny amerykański reżyser… A za tym idzie też… niezależne drętwe aktorstwo, któremu kamera i montaż nic już nie pomoże bo filmuje i montuje ten sam niezależny amerykański chłopak-wszystko-sam-zrobię. I scenariusz też napisał sam. Całe szczęście muzyki sam już nie zrobił i dzięki temu wyszło to jej całkiem na zdrowie.
Na południe
Oj, dobrze mi się oglądało - jednym tchem. Klimatyczny film drogi. Miałem lato w środku zimy: wiatr we włosach, leżenie w trawie, ogromne fale i szum oceanu, pomarańczowy kolor leniwego zachodzącego słońca, spanie na plaży, trochę wakacyjnej nagości. Mógłbym sobie zrobić z tego filmu swoją autorską wersję, przemontowując go i zostawiając powyższe sceny do puszczania w celach terapeutycznych.
Longhorns
Prościutki i przyjemniutki . Ot taka rozrywka na leniwą niedzielę.
Bezpańskie psy
Nie ma co owijać w bawełnę. Obejrzałem tylko dla Paula Preissa. Mógłbym go oglądać w obojętnie czym pod warunkiem, że nie zapuści włosów. No i mógłbym mieć z nim dziecko ;)
Mężczyzna do wynajęcia
Grek może nie jest najprzystojniejszym chłopakiem. Ale przynajmniej okazało się, że na swój sposób ma wszystko poukładane w głowie. A na tle swoich kumpli jest wręcz ideałem rozsądku.
I nie brakuje mu trzeźwej refleksji: "Dziwne, bo dziś jedzenie jest ostatnią rzeczą, o jakiej myślę (to o Świętach Bożego Narodzenia). Wszystko się zmieniło. Teraz bawimy się, kto więcej wciągnie. I kto dostanie największej paranoi."
Plan B
Trochę naciągana historia, ale miło się ogląda. A to co dla innych może być dłużyznami dla mnie jest klimatem - lubię takie kręcenie i taki montaż. Normalne, fajne chłopaki, nie wydziwione i nie wymyślone.