Otto, czyli niech żyją umarlaki

Genialny film, ale nie na każdą wrażliwość (jednak z naciskiem na "wrażliwość" właśnie). Jak to z wszystkimi filmami Bruce'a LaBruce. Momentami niesłychanie zabawny, szczególnie w (zapewne autoironicznej) postaci reżyserki, wygłaszającej jakieś kwestie jakby wyciągnięte z deleuza i Guattariego, Marcusego i Zizka, co ma niby pomóc zombie wczuć się w rolę zombie:)))

Jej kuzyn

Coś jak "Zabójczo przystojny", równie źle nakręcone, zagrane, bez pomysłu i NUDNE.

Houseboy

Niskobudżetowy, naprawdę dobry film. Oprócz absurdalnie odjechanej sceny z Mikołajem i Panią Mikołajową przy koce parę scen smutnych w nieoczywisty sposób. Ricky jest taki jak wielu (myślę - i mam nadzieję) młodych chłopaków, którym łatwiej wyrazić się poprzez seks, a być może wcale go w tej postaci i w takich ilościach nie chcą. Ricky szuka kompulsywnie seksu ponieważ myśli, że w ten sposób okaże się dla kogoś ważny czy istotny, choćby na chwilę, ale nawet na chwilę nie jest.

Zabójczo przystojny

Pretensjonalny gniot, koszmarnie grany, główny aktor ani demoniczny, ani uwodzicielski, kompletnie nie wiadomo, co ktokolwiek może w nim widzieć, jest tak wyrzygany, pozostali aktorzy fatalni zupełnie jak w scenie dukania (tj. nauki gry aktorskiej). Żenująca aluzja "nazywam się Tom Ripploh" - niby Ripley, niemiecki Ripley, albo może to miała być jakaś wariacja nt. "actes gratuits". I ten bełkot na poczatku o wpływie Plutona (co mówię jako osoba w astrologii zorientowana), nie że nietrafne (Pluton jest planetą władzy, a więc i jej nadużyć), ale co to wnosi do tego filmu. Żałosne.

W ciemno

Podobieństwo tytułu do polskich "W ukryciu" czy "W ciemności" może nie jest zamierzone, ale chcę myśleć, że to rodzaj pomyłki znaczącej nieświadomości zbiorowej. Nasze filmy mówiły o ukrywających się Żydach i polujących na nich gestapowcach i szmalcownikach. Szczególnie w naszym kontekście kulturowym więc takie odniesienie jest bardzo silne. Ciekawe, do jakiego stopnia to skojarzenie narzuca się - i w jakim procencie - w Izraelu.

Yossi

Wydał mi się lepszy niż "Yossi & Jagger" (nie żeby tamten był słaby), choć widziałem go parę lat temu. Eytan Fox robi coraz lepsze filmy. Chłopaki podkreślają, że film jest lekki, i tak w zasadzie jest, ale dwie świetne sceny dodają jednak dramatyzmu. Pierwsza z aroganckim facetem z chatu - pod hasłem "przeproś za to, że mi się nie podobasz". Druga to scena u rodziców Jaggera, ujawnienie po dekadzie. A młody Tom sam nie jest głupi, a ja zawsze popieram facetów, którzy uważają, że inteligencja u innych facetów jest sexy (samemu podzielając tę tezę).

Parada

...i odwrotnie. Być może klimat społeczny pokazany w filmie jakoś przypomina wspólczesną Rosję, ale też nie jestem pewny. Trudno porównywać skutki niedawnej wojny z wciąż silnym kultem męskości militarnej i nacjonalizmami z Polską. Kwestia religii (wielu i różnych) na Bałkanach też wpływa zupełnie inaczej. Polski widz może oczywiście oglądać ten film dokonując projekcji naszych problemów na tamte, ale ze świadomością, że dokonuje tego przez soczewkę powiekszającą.

Saint Laurent

Ścieżka dźwiękowa jest świetna, ale w przypadku filmu o projektancie mody to nie jest komplement, oczywiście. Jest to film za długi, a jego "piękno" wizulane - nudne. Sam film, jak i YSL tak ukazany, wieją nudą: brak tu jakichkolwiek wyzwań zyciowych, trudności, niby YSL się męczy raz, bo ma za mało natchnienia, niby przeżywa romans na boku, a jednak wszystko constans, constans. Ani nie widać walki o rozwój kariery (aby każda kolejna kolekcja była czy lepsza, czy inna), ani w jakiejikolwiek innej kwestii.

Stracić głowę

OutFilm podaje w opisie, że film pokazuje interesująco relację między facetami w różnym wieku. Wg mnie ciekawsze jest tu spojrzenie na tę relację, którą widać tylko szczątkowo, czyli między młodym Luisem a facetem, ktorego zostawił w Madrycie. Zależy jak definiujemy słowo "relacja", ale jeśli jako coś quasi-związkowego, to to, co dzieje się między Luisem a Victorem raczej podpada pod fascynację, flirt z konsumpcją. Więc ta trwalsza relacja zarysowuje problem, który może się przydarzyć pry niewielkiej w gruncie rzeczy różnicy wieku (ile ma Luis, z 19?

Gerontofilia

Jak na Bruce'a LaBruce jest to dość konwencjonalny film. Ale nie szkodzi. LaBruce pokazuje jak cienka jest granica między byciem "świętym" (bohater próbuje udowodnić sobie i innym, że nie jest "święty" jak dzieciak usiłujący udowodnić, że jest dorosły) a "zboczonym". Gdyby bohater "z pasji serca", "z powołania" chciał służyć innym ludziom, tu - głównie starszym i chorym, to byłby "święty". Jeśli jednak robi to z powodu pożądania (starych mężzyzn) bądź kompulsji (pod postacią pedantyzmu), bądź masochizmu (maskującego się jako usłużność) - to zbliża się do bieguna tzw. "perwersji".

Test na życie

Film dobrze pokazuje, że taniec nie tylko klasyczny, ale i różne odmiany współczesnego (z wyjątkiem wackingu) mocno podtrzymuje silny rozdział płci i "tradycyjne" role genderowe. W grupie, gdzie bodaj wszyscy lub prawie wszyscy tancerze są gejami, choreograf może też, a sama choreografia nie jest jednoznaczna (momentami wygląda na zaloty hetero, momentami nie), tak bardzo podkreśla się konieczność "zachowywania się jak facet", tańczenia "jak facet".

Atomowy wiek

Ciekawy film, ma coś z klimatu niektórych filmów Gusa van Santa (raczej niż Dolana), zwł. "Gerry". Ale jednak to inny, własny styl. Przypomniały mi się też "przegadane" flirty u Erica Rohmera, ale tu (1h) nie ma mowy o przegadaniu.