Benjamin /

Strona archiwalna

Kłopot z odtwarzaniem

Sprawdź połączenie z internetem i spróbuj ponownie.

Zobacz wskazówki i pomoc

Zainstaluj Adobe Flash

Twoja przeglądarka wymaga zainstalowania darmowej wtyczki Adobe Flash.

Kliknij aby pobrać

Zobacz także wskazówki i pomoc
aby przejrzeć listę zalecanych przeglądarek dla Twojego systemu.

Ten film nie jest już dostępny z powodu zakończenia licencji.

Benjamin /

Ocena: 3.4 / 5 (393 głosy)

    Dlaczego warto obejrzeć

  •   Znakomity gejowski romans w stylu „Zupełnie innego weekendu”
  •   Gwiazdorska rola Colina Morgana („Przygody Merlina”)
  •   Film, na który od dawna czekaliśmy

Opis

Słodko-gorzki gejowski romans z gwiazdorską obsadą. Godny następca „Zupełnie innego weekendu”.

Benjamin (w tej roli Colin Morgan znany z „Przygód Merlina”) jest młodym reżyserem filmowym, który dobrze pamięta wielki sukces swojego pierwszego filmu. Teraz przygotowuje się do premiery kolejnego, ale zdaje sobie sprawę, że nie jest już tak dobry. Zrezygnowany i przygnębiony porażką, poznaje przypadkiem Noah (Phénix Brossard z „Pożegnania”), studenta muzyki z Francji, który zupełnie zawraca mu w głowie. Nagle zaczyna odkrywać, że troszczenie się o kogoś innego niż on sam też może prowadzić do szczęścia.

Obrazki

Komentarze

Cóż to za dziwadło? Ten film nawet nie leżał koło "Zupełnie innego weekendu", a co dopiero mówić o byciu jego następcą. Rozczarowanie.

Zgadzam się z drugim głosem, że ten film nawet nie leżał (!) koło "Zupełnie innego weekendu". Inteligentny - jak sugeruje głos trzeci - to byłby wtedy , gdyby przedstawił tarapaty uczuciowe i miłosne chorego na Asperger syndrome, przez chwile sądziłem, że Benjamin cierpi na Asperger syndrome, ale nie .... chciałem go polubić - ale tak naprawdę komedia jest dość cienka, a fabułą jest banał, który w nieprzekonujący sposób zamazuje miłość i pożądanie

o pewnym kmiocie co miał dobrze,a chciał lepiej.Ograny schemat w gay cinema.

Tragiczny ten film, ani fabuła ani gra aktorska nie powala na kolana. Z nudów można obejrzeć, ale nie zostawi po sobie większego śladu.

Film nie jest zły, a nawet lepszy niż średni. Trafnie pokazuje rozterki człowieka we wstępnej fazie dorosłości.

Nie dość dobry, jak na zapowiedzi, reklamę, "Zupełnie inny weekend".
Można obejrzeć będąc w melancholijnym nastroju. Raczej samemu.

Jeśli miałbym określić ten film jednym słowem - pretensjonalny.
Nie ma tu żadnej historii miłosnej, a już na pewno nie na miarę "Zupełnie innego weekendu. To co możemy znaleźć to (chyba niezamierzony) obraz degrengolady współczesnych pseudoartystów. Uważają się za awangardę, a w istocie prowadzą bezsensowne burżuazyjne życie.

Współczuję …… tym, którzy…

Współczuję …… tym, którzy siądą do oglądania, takiego świata, takich problemów...

Głęboki, wciągający, bardzo dobrze zagrany wielowarstwowy film warty zobaczenia. Popularna warstwa fabularna nie jest zbyt głęboka a nawet wiele części filmu jest słabych i niezrozumiałych. Jednak film rozwija skrzydła w warstwie romantycznych emocji ;) Rozwijająca się miłość głównych bohaterów artystów ma często oryginalny przebieg, może stać się inspiracją dla wielu z nas jak można fajnie kochać i aktorzy świetnie odgrywają uczucia, emocje a nawet myśli, tak że można z nimi empatyzować.
Film za 5 gwiazdek i do kilkukrotnego obejrzenia. Nie mogło być inaczej skoro gra w filmie sam Phénix Brossard :)

kolejna nuudna gejowska gejodrama z depresją i blabla bla jaki jestem nieszczęśliwy i nikt mnie nie rozumie w tle. Może dla tego, że tu nie ma nic do rozumienia? Gdyby nie Merlin to bym wyłączył a tak zdążyłem odpowiedzieć na posty na fejsie.

Mnie się bardzo podobał. Mam na imię Amadeusz, mam 24lata i mieszkam w Warszawie. Z chęcią umówię się z kims komu ten film tez się spodobał

Film rewelka, bardzo angielski w humorze, te wszystkie teksty są po prostu jak z ulic Londynu... a historia, czy naiwna czy nie, a czy innaczej jest w życiu czasami?

Chyba miało być ambitnie a wyszło pretensjonalnie. Ben miał być lekko nawiedzonym artystą z problemami natury twórczej a wyszedł z tego aspergerowiec z writer-blockiem o zacięciu socjopatycznym. Elementy komediowe, które miały dodać lekkości w ogóle nie śmieszą a sama historia jest strasznie banalna. Moja irytacja rosła wraz postępem czasu. Dlatego drugą gwiazdkę daję za Gilmoura - zmarnowanego zresztą na tak marny scenariusz. Naprawdę Outfilm to odpowiednie miejsce dla takiej produkcji? Nie polecam.

Gowny bohater filmu jest zagubiony sam nie wie czego chce życiu.Na koniec filmu chce to naprawic

Fil tak fajny, że aż dorzucę…

Film tak fajny, że aż dorzucę swój komentarz. Polecam!

Współczuję Benjaminowi i wszystkim "Bejaminom" tak zmasakrowanym emocjonalnie jak on. Powód? Każdy ma swój. Film polecam. Ciekawe studium przypadku.

Dziwny, a przez to ciekawy haha Myślę ze warto poświęcić czas na obejrzenie Polecam

,,Zupełnie inny weekend '' był ciekawszy,a najlepsze były rozmowy w łóżku.Tutaj zaś bohaterowie filmu są tak rozchwiani emocjonalnie,że aż w żołądku ściska.Ale koniec był fajny.To na plus.

Film "Benjamin". Czy wymagam…

Film "Benjamin". Czy wymagam za dużo od scenariuszy. Początek filmu jak z porniola. Wygląda to mniej więcej tak:
- cześć
- cześć
- Jestem Telesfor
- Ja Teodor
- fajnie
- miło mi,
- może wymienimy się telefonami?
- jasne, zapisz sobie.
(zapisał, rozchodzą się, jeden dzwoni)
- może spotkamy się u Cb., nie mam co robić?
- ok., to już lecę do Cb.
(spotkali się, idą do mieszkania)
- to może pocałujemy się,
- hmm
(w tym momencie ten co się zapytał, zaczyna całować drugiego).
Poważnie, taki scenariusz w filmie fabularnym 80 minutowym. Nadmienię, że spotkały się dwie, kompletnie nie znające się wcześniej osoby, z których jeden robi wrażenie introwertyka nie lubiącego dotyku innych.
Widzieliśmy film "Przemytnik" w reżyserii Clinta Eastwooda, w którym on sam zagrał główną rolę? Film powstał na podstawie notatki prasowej, takiej lakonicznej, na którejś tam stronie gazety, a wyszedł z tego majstersztyk, jak z resztą z pod ręki Clinta.
Jest w filmie "Benjamin" scena w wannie. Scena ma potencjał, ale nie wykorzystany. Obejrzałem ją nawet dwa razy i przerobiłbym ją. Pierwsze to jak młody myje włosy partnerowi. No przecież tak to można psa lub kota kąpać. To ma być z uczuciem. To ma być ten specyficzny dotyk, po którym mu mina się zmieni, to ma być ten błogostan pod wpływem jego rąk na jego głowie, a tu takie mycie psa w wannie.
Skoro aktor nie wie o co biega, to ktoś miał podejść i umyć mu te włosy, choćby reżyser, tłumacząc lub nie, jeżeli by zakumał, że to ma tak właśnie wyglądać, no chyba że z drugiej strony za kamerami nikt tego nie doznał w życiu. W drugiej części wanny już jest lepiej, trochę naturalniej to wyszło. Było blisko, ale zabrakło tego wykończenia. Nie, nie chodzi mi o erekcję. Tego co na nas widzach zrobi wrażenie. No otarli się tam o to, ale niestety tylko otarli i to mogła by być kluczowa scena w filmie. Pamiętacie film "Requiem dla snu" z 2000 roku. Tam była piękna scena łóżkowa. Nagrana nowatorsko, która na długo utkwiła mi w głowie. Da sie? Da się!
By nie było, że się tak czepiam tych scenariuszy, to pamiętacie niskobudżetówkę "Longhorns"? Nadal uważam, że w filmach branżowych, powinien być jeżeli już nie aktor branżowy, to przynajmniej konsultant, może wtedy by nie raziły aż tak sztucznością.
Najgorsze w tym filmie jest to, że on jest dobrze zagrany, dobrze z kamerowany, a scenariuszowo to gniot. Nie będę go rozbierał na czynniki pierwsze, bo to nie ma sensu.

Z pozoru film o ekscentrykach i paranoikach, ale momentami bardzo zabawny i porusza bardzo ważny temat - często boimy się zrobić krok naprzód, żeby być szczęśliwymi

Zobacz także