„Touch Me Not” to film, koło którego nie można przejść obojętnie
Kino rumuńskiej reżyserki Adiny Pintilie nie należy do łatwych w odbiorze. Jej filmy wyróżniają się bardzo osobistym stylem. Oscylują na granicy fabuły, dokumentu, performance'u i eksperymentu filmowego. Tak też dzieje się w „Touch Me Not”, pełnometrażowym debiucie Pintilie, za który otrzymała główną nagrodę – Złotego Niedźwiedzia na festiwalu Berlinale.
W wywiadzie dla „Kina” (11/2018) Adina Pintilie powiedziała: „W „Touch Me Not” oczywiście eksperymentowaliśmy i to był bardzo interesujący proces, ale nie lubię nazywania tego filmu eksperymentem. Nie chcemy żadnych metek. „Touch Me Not” nie jest ani fabułą, ani dokumentem. To rodzaj fuzji i balansowania na cienkiej granicy pomiędzy tymi dwiema formami. Moim zdaniem „Touch Me Not” nie wpisuje się w żadną kategorię. Prędzej nazwałabym go „researchem”.
Tematyka filmu skupia się na ludzkim ciele i seksualności. Fascynacja cielesnością i intymnością reżyserki wywodzi się z jej własnego doświadczenia. Jej wyobrażenia z czasów kiedy miała 20 lat, po kilkunastu latach kontaktu z prawdziwym życiem i ludźmi, wcale nie odpowiadały rzeczywistości. Postanowiła więc na nowo dowiedzieć się, czym jest intymność, zaufanie i czym powinien być związek. Jej celem nie było udzielenie prostych odpowiedzi. Skupiła się na postawieniu pytań i włączeniu widza w poszukiwanie rozwiązania.
Bohaterami swojego filmu Pintilie postanowiła uczynić ludzi zainteresowanych podobnymi kwestiami, którzy gotowi byliby udać się z nią w tą podróż. Tym sposobem znalazła Laurę, Tomasa i Christiana. W filmie posługują się własnymi imionami. Jak jednak zaznacza reżyserka, nie można uznać, że przedstawiają na ekranie kompletny obraz „własnego ja”. Co najwyżej tworzą wariację na temat samych siebie. Bohaterowie w dużej mierze pracują z twórczynią indywidualnie, realizują „wideo pamiętniki”, wykonują wskazane przez Pintilie zadania domowe i prowadzą z nią długie, wyczerpujące rozmowy; wszystko to obraca się wokół zagadnień związanych z intymnością.
Najwięcej czasu reżyserka zdaje się poświęcać Laurze (Laura Benson), kobiecie w średnim wieku, bojącej się dotyku, bliskości, nagości. W filmie spotyka się m.in. z seksuologiem badającym jej reakcje na dotyk. Konfrontuje się też z niemiecką transseksualną pracownicą seksualną, Hanną Hoffman, która przedstawia jej swoje podejście do ciała i fizycznej przyjemności.
Drugim z bohaterów jest Tomas (Tomas Lemarquis), aktor o francusko-islandzkich korzeniach charakteryzujący się całkowitym brakiem włosów. W taki sposób mówi on o filmie: „W tym filmie, my aktorzy, wyszliśmy bardzo daleko poza nasze strefy komfortu, weszliśmy bardzo w głąb siebie. (…) I zachęcamy was, widzów, byście zrobili to samo, byście pootwierali szuflady, które być może były pozamykane przez długi czas. To niekoniecznie zawsze będzie proste i przyjemne doświadczenie. To może być trudne, bolesne lub piękne.”
Dyskomfort jest jednym z uczuć mogących często towarzyszyć widzowi. Kamera rejestruje najbardziej intymne sytuacje jak masturbacja albo sesja terapeutyczna, podczas której bohaterowie muszą wzajemnie dotykać swoich ciał i opisywać co czują. Zdaje się przekraczać przy tym pewną granicę i zmusza widza do refleksji i przełożenia doświadczeń bohaterów na własne życie.
Ostatnim bohaterem jest Christian (Christian Bayerlein), który cierpi na dystrofię mięśni i porusza się na wózku inwalidzkim. Marzy o tym, aby móc bardziej świadomie wpływać na swoje ciało, nad którym niemalże całkowicie nie ma kontroli. W pewnym momencie filmu na pytanie reżyserki „Co czujesz teraz, kiedy dopuszczasz nas do swojego intymnego życia?” odpowiada: „Czuję, że mi zaufano i że sam zaufałem, i mam nadzieję, że dzięki mnie ludzie zmienią perspektywę; że zmienię waszą perspektywę, jako widzów. Że oglądanie mnie poszerzy wasze horyzonty. I zachęcam was do celebracji własnego ciała i czerpania z niego codziennej radości.”.
Odbiór filmu w każdym przypadku jest to bardzo subiektywnym doświadczeniem. Jedynie w przełożeniu na własne życie widz może wejść z nim w polemikę. Istotną rolę odgrywa tu też „inność” bohaterów. Różnice, zarówno fizyczne, jak i te w podejściu do cielesności, zmuszają do rewizji własnych poglądów na pojęcia takie jak „norma”, „piękno” i „pożądanie”.
Na początku filmu na ekranie pojawia się reżyserka i zadaje pytanie: „Dlaczego nie zapytałaś mnie, o czym jest ten film? I dlaczego ci po prostu nie powiedziałam?”. Jak się szybko okazuje, postanowione one zostaje nie tylko bohaterce ale i widzom. Film robi wszystko, by podjęty temat wszedł na uniwersalny grunt, by mógł podjąć dialog z każdym. Świadczy o tym nawet przestrzeń wykreowana w filmie – anonimowa, sprawiająca wrażenie oderwania od konkretnego miejsca i czasu. „Touch Me Not” jest dla widza wyzwaniem; wyzwaniem, które warto podjąć by przekonać się, w jaki sposób wpłynie na nas samych.
Tomek Begier
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze