Ta, która ma się dobrze
„Dlaczego w ogóle nie natknęłam się na scenariusz Sztuki wysublimowanej fotografii?” – to pytanie Moore miała zadać autorce jednego z najciekawszych lesbijskich filmów lat dziewięćdziesiątych, w niedługi czas po jego premierze. Lisa Cholodenko, wzruszona słowami aktorki, napisała więc z myślą o niej scenariusz powszechnie nagradzanego Wszystko w porządku, w którym Julianne wraz z Annette Bening zagrały parę szczęśliwie wychowującą dwójkę nastolatków. Ich idyllę zakłóci pojawienie się po latach „dawcy nasienia”, biologicznego ojca dzieci. Mężczyzna nawiązuje romans z kreowaną przez Moore, Jules i ujawnia tym samym jej biseksualne potrzeby. Mimo owych perypetii, to raczej sielska historia, której bohaterki są całkowicie akceptowane przez lokalną społeczność. Moore zagrała także lesbijkę w filmie autorstwa Rebecki Miller – Prywatne życie Pippy Lee. Wcieliła się tam w epizodyczną postać Kat, która pod nieobecność partnerki wykorzystuje swój fotograficzny talent do robienia innym kobietom zdjęć o zabarwieniu sadomasochistycznym. Można więc powiedzieć, że Julianne praktykuje, jakby w zemście za przegapioną ponad dekadę temu rolę, sztukę fotografii nie do końca wysublimowanej.
Kreacje te są jednak wyjątkami. U bohaterek Julianne Moore, niestety, nie wszystko jest w porządku, nawet jeśli twierdzą one inaczej. Rola w Non-stop wydaje się mieć sporo wspólnego z innymi jej postaciami. To przeważnie kobiety, które chcą oderwać się od podłoża, jednak są sterroryzowane przez normy kulturowe i społeczne lub po prostu przez siebie same.
„I może dlatego, że jest taka zdecydowana, wszyscy myślą, że nie ma żadnych problemów. Ale to nieprawda” – tymi słowami Laura Brown opisuje swej sąsiadce, Kitty, postać pani Dalloway ze słynnej książki Virginii Woolf. W filmie Godziny Stephena Daldry’ego (fot. powyżej) powieść ta staje się punktem odniesienia dla każdej z trzech głównych bohaterek. Laura, grana przez Moore, zmęczona rutyną rodzinnych obowiązków i koniecznych kurtuazji, decyduje się na samobójstwo. W ostatniej chwili rezygnuje, wraca do domu, by wyprawić urodzinowe przyjęcie dla męża, po czym opuszcza swą rodzinę na zawsze.
Pozory to jedno ze słów-kluczy do postaci granych przez Julianne. Narzuca się ono, gdy patrzymy na schludne, czyste i nienagannie urządzone gospodarstwa domowe (np. w Daleko od nieba, Godzinach, Schronieniu, Samotnym mężczyźnie; z filmów spoza tematyki LGBTQ chociażby w The Prize Winner of Defiance Ohio) skontrastowane ze sztywną, skupioną postawą ciała Moore i niepokojem widocznym na jej twarzy.
Gdy Carol w Schronieniu Todda Haynesa zostaje zapytana przez psychiatrę o zawód, odpowiada, że zajmuje się aranżowaniem wnętrz własnego domu. Późniejsze badania wykrywają, że bohaterka jest uczulona między innymi na materiał, z którego wykonany został nowo zakupiony zestaw wypoczynkowy, „upiększający” jej pozornie szczęśliwe życie. Bohaterka nieustannie zapewnia, że z nią – znów – „wszystko w porządku”. W rozmowie telefonicznej z matką słyszymy z jej ust: „All right. That’s fine. He’s fine. They’re fine. I will. I will, mother. Okay.” Po tym, jak na własne życzenie trafia do ośrodka specjalizującego się w leczeniu ludzi uczulonych na różne substancje chemiczne, ponownie padają zapewnienia: „I’m fine. I’ll be fine.” Gdy jeden z podopiecznych chorego na AIDS właściciela-guru ośrodka pyta: „Are you sure, you’re all right, Carol?”, ta odpowiada „I’m fine, really”, po czym zamyka się w schronie, separując się coraz bardziej od rzeczywistości. Czy nie przypomina to ukrywania się w „szafie” osób z „nieodpowiednią” orientacją psychoseksualną?
W bogatym dorobku Julianne znajdziemy wiele filmów zrobionych przez ikonicznych dla kina LGBTQ twórców: Todda Haynesa, Lisę Cholodenko, Toma Forda, Stephena Daldry, Gusa van Santa, Toma Kalina. Niekiedy gra postaci homo- lub biseksualne, innym razem heteroseksualistki - otwarte i tolerancyjne, choć zarazem chcące „nawrócić” ukochanych mężczyzn na heteroseksualizm. Tak się dzieje chociażby w słynnym Samotnym mężczyźnie (fot. powyżej) Toma Forda, gdzie główny, homoseksualny bohater nie odwzajemnia uczucia, którym od lat darzy go Charley. Podobno już kiedyś coś ze sobą „próbowali”, jednak nie wyszło z tego nic dobrego, co nie przeszkadza kobiecie wdzięczyć się do George’a. Z kolei w Uwikłanych Toma Kalina między Barbarą Daly, niestabilną emocjonalnie przedstawicielką klasy wyższej, a jej synem dochodzi do stosunków kazirodczych, które mają być antidotum na homoseksualizm dojrzewającego młodzieńca. Barbara to bodajże najbardziej bezwzględna i śmiała postać wykreowana przez Moore. Przy jej ekranowych popisach nawet policzek wymierzony przez aktorkę w Sidłach miłości innej ikonie LGBT – Madonnie – nie szokuje aż tak bardzo. Blokujący bohaterki poprzednich filmów Julianne patriarchat przeradza się w Uwikłanych w terroryzujący matriarchat.
Wyjątkową pozycją w filmografii Moore jest Daleko od nieba (fot. powyżej) Haynesa, w którym grana przez nią postać początkowo nie śmie nawet marzyć o oderwaniu od podłoża, gdyż wydaje jej się, że „wszystko jest w porządku”. To kolejny po niepokojącym Schronieniu (a poprzedzający biograficzną impresję fabularną o Bobie Dylanie, I’m not there. Gdzie indziej jestem) efekt współpracy Julianne z jednym z najciekawszych współczesnych reżyserów amerykańskich. Cathy Whitaker z tego filmu zmaga się z dwoma sprawami - zauroczeniem czarnoskórym ogrodnikiem, Raymondem (dodam, że akcja rozgrywa się w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku) oraz skrywanym homoseksualizmem swojego męża, Franka. Uchodząca wśród miejscowej społeczności za bardzo liberalną, Cathy wybacza małżonkowi zdrady pod warunkiem, że ten zacznie się leczyć. Terapia nie przynosi jednak większych skutków, a mąż wkrótce zostawia ją dla młodego mężczyzny. Zraniona przez Franka bohaterka zbliża się do innych zakazanych rejonów – nawiązuje bliski kontakt z osobą czarnoskórą. Społeczność, w odróżnieniu od tej współczesnej ze Wszystko w porządku, przypomina jej jednak wciąż o sile grawitacji. Jesteśmy daleko od nieba.
Ciekawa w tym kontekście okazuje się także fabularna volta, do której dochodzi w niezbyt udanym filmie Atoma Egoyana – Chloe. Moore powierzono rolę Catherine Stewart, lekarki ze szczęśliwym życiem rodzinnym. Zazdrość o męża doprowadza ją do wynajęcia atrakcyjnej call-girl, która ma spotykać się z mężczyzną i opowiadać Catherinie o przebiegu ich romansu. Zmyślane przez tytułową bohaterkę historie i ich wdzięczny odbiór prowadzą do zażyłej, zakończonej w łóżku, relacji między kobietami. Catherine wpada więc we własną zasadzkę, odkrywając przy tym swą, niepożądaną z jej punktu widzenia, biseksualną naturę. Podobnie jak w Daleko od nieba, gdzie napięcie pomiędzy preferencjami męża a rosnącym uczuciem bohaterki do osoby wykluczonej powoduje, że pod koniec filmu kobieta sama zostaje wykluczona ze społeczności, tak i w Chloe homoseksualna zdrada przewartościowuje całe uporządkowane życie kobiety.
Tymczasem na horyzoncie pojawił się kolejny ciekawy projekt. Na podstawie autentycznych wydarzeń oraz nagrodzonego Oscarem krótkiego dokumentu Freeheld powstanie film, w którym Julianne zagra umierającą na raka policjantkę, Lauren Hester walczącą z amerykańskim system sprawiedliwości o możliwość przekazania emerytury swej wieloletniej partnerce. Smaku całej produkcji dodaje fakt, że obok Moore wystąpi Ellen Page, która w minione Walentynki uraczyła społeczność LGBTQ swym coming outem.
Laurel Hester może stać się symbolicznym dopełnieniem wykreowanych na przestrzeni ostatnich dwóch dekad ról Julianne, która słynie ponadto także z regularnego wspierania walki o prawa społeczności LGBTQ. Może większość jej terroryzowanych przez rzeczywistość bohaterek znajdzie nareszcie odkupienie w heroicznych zmaganiach umierającej policjantki? Niecierpliwie czekamy więc na tę rolę. Bo w powietrzu czy na lądzie, w kinie akcji czy LGBT, w filmie wybitnym czy katastrofalnym – Julianne „is fine. She’s really fine”.
Od redakcji
Tekstem o Julianne Moore otwieramy na OutFilmie cykl zatytułowany „Branża dla branży”. Chcielibyśmy w nim pokazać, jak znani aktorzy i aktorki, słynne gwiazdy interpretują w swoich filmach postacie spod znaku LGBTQ.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
Kocham ją za to, że tak pięknie potrafi być tragiczna, złamana wewnętrznie. Najbardziej przejmująca rola ever - w filmie Magnolia P.T. Andersona. Drugie miejsce - rola w Godzinach. Te kobiety są wewnętrznie na dnie, na absolutnym skraju, a przy tym tak piękne, nadal trzymające styl, ciągle silne i pełne determinacji.
Artykuł fajny, ciekawa analiza, ale jak można było nie wspomnieć o Magnolii?? Julianne Moore to przede wszystkim wielka aktorka tragiczna. Na tym polega jej ogromny talent i za to ludzie ją kochają!
w zapowiedzi tekstu na głównej stronie piszecie "zdobywczyni Oscara", a Julianne Moore owszem miała kilka nominacji, lecz statuetki jeszcze nie zdobyła :)