Po wschodniej stronie muru /
Westler

Kłopot z odtwarzaniem

Sprawdź połączenie z internetem i spróbuj ponownie.

Zobacz wskazówki i pomoc

Zainstaluj Adobe Flash

Twoja przeglądarka wymaga zainstalowania darmowej wtyczki Adobe Flash.

Kliknij aby pobrać

Zobacz także wskazówki i pomoc
aby przejrzeć listę zalecanych przeglądarek dla Twojego systemu.

Po wschodniej stronie muru /
Westler

Ocena: 3.5 / 5 (201 głosów)

    Dlaczego warto obejrzeć

  •   Piękna miłość mimo politycznych podziałów
  •   Pierwszy film Wielanda Specka, twórcy nagrody Teddy
  •   Romantyczny klasyk kina LGBT+

Opis

Jest rok 1985, czyli jeszcze 4 lata do upadku muru berlińskiego. Felix z Zachodniego Berlina zakochuje się w Thomasie, który mieszka po wschodniej stronie muru. Przez pewien czas chłopcy utrzymują swoją relację dzięki temu, że Felix przyjeżdża na wschodnią stronę. Jednak godzina policyjna zmusza go za każdym razem do powrotu, zanim nastanie wieczór. Kiedy służby socjalistycznych Niemiec stają się podejrzliwe, Thomas postanawia, że ucieknie na Zachód.

„Po wschodniej stronie muru” to pierwszy pełnometrażowy film Wielanda Specka, legendy niemieckiej kultury LGBT+. To Wieland razem z Manfredem Salzgeberem ustanowił nagrodę Teddy, którą nagradzane są queerowe filmy na Festiwalu w Berlinie od 1987 roku. Sam też przez 15 lat programował sekcję Panorama Berlinale i sprowadzał filmy LGBT+ z całego świata. „Po wschodniej stronie muru” to jego osobista historia. Początkowo film miał pomóc wyjechać na Zachód jego chłopakowi, który mieszkał we Wschodnim Berlinie. Udało mu się to zrobić zanim skończyły się zdjęcia i ostatecznie w filmie wystąpił inny aktor.

W rolach głównych piękni dwudziestoletni Sigurd Rachman, który później pojawił się w „Niebie nad Berlinem” Wima Wendersa, oraz Rainer Strecker, który do dzisiaj występuje w niemieckich serialach.
 

Obrazki

Komentarze

Z przyjemnością obejrzałem. Pamiętając znakomicie tamte czasy - po obu stronach muru i u nas, a żyjąc w Polsce zawsze zazdrościłem Niemcom tego obyczajowego luzu, który był i jest nadal widoczny. Chociaż oczywiście wtedy w RFN było luźniej. Jednak to, co trwało w Niemczech (tzw. kultura gejowska) już jakiś czas u nas pojawiło się na dobre dopiero po 1990 roku. Wcześniej tylko pikiety i urocze domówki czego nie da się porównać do obecnych e-randek. Wolałem tamte czasy... E-randki są - jak dla mnie - zdecydowanie zbyt anonimowe. Pozostałem analogowy - przynajmniej pod względem emocjonalnym i to się raczej nie zmieni ;)

Obejrzałem akurat świeżo po wycieczce do Berlina, gdzie odwiedziłem też Schwules Museum (Gejowskie Muzeum), w którym między innymi jest obecnie wystawa prasy gejowskiej (niepornograficznej) wydawanej w Polsce (!) pod koniec lat 80. i na początku 90. XX wieku (te biuletyny i periodyki są za szkłem, nie można ich przejrzeć) i w ogóle całkiem sporo polskich akcentów - byłem bardzo zaskoczony. Jeśli kogoś dotyka "ostalgia" powinien być usatysfakcjonowany wizytą tamże.

Film niemal prehistoryczny, odnosi się do rzeczywistości zbliżonej dla wielu do tej z Gwiezdnych Wojen, czyli czystej wyobraźni. Dla mnie, który tę prehistorię pamięta, film się zestarzał w bardzo niewdzięczny sposób, poza tym to średnia frajda wracać do pewnych aspektów tamtych czasów. Dla tych, dla których będzie to spotkanie z czymś kompletnie nieznanym, otrze się o porażkę. Ale i tak każdy musi wyrobić sobie zdanie w całkowicie niezależny sposób.

Bardzo przyjemny film o zakochanych gejach żyjących po dwóch stronach muru. Królików nie ma :) Piękna, spokojna, nienatrętna miłość w starym stylu. Unikalne, interesujące zdjęcia historyczne.

Głęboko poruszająca fabuła o rzeczywistości, która już szczęśliwie przeminęła, ale którą ja aż za dobrze pamiętam. Ten upokarzający Europejczyków podział ich wielkiej ojczyzny (bo Europa jest naszą wspólną ojczyzną), a dla Niemców tym bardziej. Bywałem wtedy w obu Niemczech. Pamiętam szczególnie rok 1981 - 30. rocznica budowy muru w Berlinie. W zachodniej części fiesta (bo każdy event jest dobry, by go rozrywkowo skomercjalizować. Pewno jestem niesprawiedliwy - raczej było utrzymywanie dobrej miny do złej gry. Bo co innego można w ogóle zrobić? Na wschodzie głucha cisza, pomijając groteskową propagandę, która teraz mi się kojarzy na zasadzie wyłączności z tzw. mediami narodowymi a la PiS w Polsce.
A na tym tle przejmujący dramat miłości dwóch sympatycznych, ale całkowicie zwyczajnych chłopaków spoza tego strasznego muru. Nie żadnych bohaterskich buntowników, po prostu zwyczajnych chłopców, którzy chcą być razem, ale złowroga polityka im to uniemożliwia.
Szczęśliwie w filmie nie ma żadnego symetryzmu. Winna jest tylko jedna strona, czyli komunistyczny autorytaryzm. Reszta pozostaje milczeniem (za Szekspirem, by podkreślić uniwersalność fabuły), tak jak w filmie przemilczano, czy Thomasowi udało się przedostać z liberalniejszych Węgier do Jugosławii - już oczywistego przedsionka Zachodu.
Tak na marginesie - czy widzowie tego filmu, jak również inni doświadczający nowej Polski po 1989 r. zrozumieją, co bezspornie zyskali po transformacji ustrojowej? Tylko trochę uczciwości intelektualnej.

Zobacz także