Jezu Chryste, ależ on jest, kurwa, piękny!
W thrillerze "Son of a Gun" Ewan McGregor gra najbardziej znanego australijskiego przestępcę. To jedna z nielicznych ról twardzieli w filmografii tego czołowego introwertyka światowego kina, który swój znak firmowy uczynił z miksu szkockiego akcentu i zniewalająco płochliwego uśmiechu. I jeszcze z tego, że lubi się rozbierać na ekranie. A lubi do tego stopnia, że nawet kiedy wcielił się w arcyikonę popkultury, dostojnego Obi-Wan Kenobiego, nie robił z tego wielkiej hecy, lecz przyznawał bez ogródek: Nie mogę się doczekać momentu, kiedy zrzucę gacie Jedi i wyciągnę mój prawdziwy miecz świetlny. Innym razem, także w kontekście "Gwiezdnych wojen", mówił, że prawdziwym wyzwaniem byłoby zagrać księżniczkę Leię. Oczywiście żartował, aczkolwiek pewnie mało kto by się zdziwił, widząc go w takiej właśnie roli. Emploi aktora to bowiem wrażliwcy i outsiderzy o poplątanej bądź niedookreślonej seksualności.
Ewan McGregor i Brenton Thwaites
w filmie "Son Of A Gun" (2014)
McGregor był gay friendly na długo przed tym, nim sukces "Tajemnicy Brokeback Mountain" Anga Lee rozkręcił w Hollywood swoistą modę na postrzeganie ról LGBT w kategorii tzw. przynęty na Oscara. W 1996 roku, tuż po przełomowej kreacji Rentona w "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a, młody Szkot zagrał swoją pierwszą biseksualną postać w "Pillow Book" Petera Greenawaya, gdzie za akt miłosny robiła kaligrafia na ciele, a scen seksu było co niemiara. Tak, nam się nawet nie opłacało wkładać ubrań między kolejnymi ujęciami - wspominał aktor w jednym z wywiadów. Miałem tam taką naprawdę mocną scenę seksu z 75-letnim Japończykiem. Całowaliśmy się i pamiętam, że w pewnym momencie zdziwiły mnie jego wąsy. Dopiero potem uzmysłowiłem sobie, że to jednak jego moszna. Dziwaczne uczucie.
Inna ciekawa, nieoczywista rola McGregora to nieśmiały Billy, miłośnik gołębi w komediodramacie muzycznym "O mały głos" Marka Hermana z 1998 roku. Bohaterką filmu jest grana przez Jane Horrocks LV, zalękniona nastolatka, która prawie nigdy nie opuszcza domu i rozmawia z duchem ojca, a w dodatku śpiewa mu stare przeboje Judy Garland, Marilyn Monroe i Marleny Dietrich. Billy jako jedyny obdarza LV głębokim, choć jedynie platonicznym uczuciem; reżyser i scenarzysta w jednej osobie niczego w tej materii nie dopowiada do końca, więc związek owej niekonwencjonalnej pary można interpretować równie dobrze jako li tylko zażyłą przyjaźń, a tym samym orientacja Billy'ego pozostaje kwestią otwartą.
Ewan McGregor w filmie "Idol" (1998)
W tym samym roku aktor zaliczył występ w kolejnym filmie muzycznym, poświęconym scenie glamrockowej "Idolu" Todda Haynesa. Jako biseksualny muzyk wzorowany między innymi na Iggym Popie aktor odgrywał namiętne sceny z Jonathanem Rhysem Meyersem i Christanem Bale'em. Po jakimś czasie wyznał zresztą, że bardzo mu się to podobało. W scenie seksu z Christianem zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by wypaść wiarygodnie - wyznał w talk show Grahama Nortona. Zaczęliśmy powoli, ale z czasem tak się rozkręciliśmy, że myślałem, że zaraz dojdę. Wyszeptałem to Christianowi do ucha, ale kiedy się na chwilę obejrzałem, zobaczyłem, że ekipa pakuje kamery! Myślę, że chcieli po prostu zostawić nas samych.... O scenie z Meyersem wypowiadał się równie entuzjastycznie w wywiadzie dla magazynu "Out": Pamiętam moment pocałunku z Johnnym. Było to robione w pośpiechu na koniec dnia zdjęciowego. I było to dość elektryzujące, również dlatego, że wokół siedziało mnóstwo Brytyjczyków z ekipy technicznej, wśród których są głównie - jak myślę - ukryci homoseksualiści, i oni mieli miny typu "Kurwa, nie". Ale ja właśnie lubię całować chłopców na ekranie. Jest to dla mnie, jako dla heteryka, bardzo interesujące. W ogóle cokolwiek na planie filmowym, co cię zaskakuje, co podnosi ci ciśnienie, jest dobre.
Ewan McGregor i Tilda Swinton w filmie "Młody Adam" (2003)
Nie da się ukryć, że tak z urody, jak i ze sposobu gry McGregora emanuje pewien niepowtarzalny magnetyzm, który sprawia, że jego ekranowe wcielenia są atrakcyjne dla widzów różnej orientacji, niezależnie od tego, czy aktor odgrywa postaci homo- czy heteronormatywne. I nawet kiedy gra stuprocentowych heteryków, często gdzieś w tle przewijają się tropy LGBT. W "Młodym Adamie" (2003) Davida Mackenziego zagrał niespełnionego artystę ery bitników, człowieka cynicznego, amoralnego wręcz, niezdolnego do głębszych uczuć. Uwodzi i porzuca kolejne kobiety, w tym androginiczną Tildę Swinton, ale mamy świadomość, że ten totalny bezideowiec w podobny sposób mógłby wykorzystywać facetów.
Podobnych wątpliwości nie ma już w przypadku "Moulin Rouge!" (2001), gdzie McGregor jako ubogi poeta zakochuje się bez pamięci w granej przez Nicole Kidman gwieździe słynnego paryskiego klubu nocnego. Niemniej to właśnie ogromny sukces musicalu Baza Luhrmanna sprawił, że burleska, która jeszcze w latach 90. była modna głównie w gejowskich i transgenderowych lokalach, weszła na salony, co umożliwiło rozkwit karier Dity von Teese czy naszej polskiej Betty Q.
Z kolei w "Debiutantach" (2010) Mike'a Millsa aktor zagrał heteroseksualistę, którego śmiertelnie chory ojciec (nagrodzony Oscarem Christopher Plummer) pod koniec życia dokonuje coming outu.
Ewan McGregor i Christopher Plummer w filmie "Debiutanci" (2010)
Frapującym przypadkiem jest również komedia romantyczna "Do diabła z miłością" (2003) Peytona Reeda, gdzie w ostentacyjnie przesłodzonym anturażu McGregor i Renée Zellweger odgrywają parę kochanków wzorowanych na duecie Doris Day i Rocka Hudsona z klasycznych komedii z lat 60. Wprawne oko kinomana bez trudu wyłapie w pastiszowej kreacji McGregora aluzje do skrywanego latami homoseksualizmu Hudsona, jednego z największych amantów w historii Hollywoodu. Zapewne nie bez przyczyny anonimowy internauta emocjonuje się na jednym z branżowych forów: Ewan McGregor jest cudowny, a ten film jest wbrew pozorom najbardziej gejowskim filmem, jaki kiedykolwiek powstał!.
W "Burzy hormonów" (2006) Eda Bluma nasz bohater jest już gejem zupełnie niealuzyjnym. To całkiem zajmujący projekt o epizodycznej strukturze, dużo odważniejszy niż podobny w duchu "Zakochany Paryż" z tego samego roku. W filmie jesteśmy świadkami rozmów siedmiu par spotykających się w londyńskim parku Hampstead Heath i rozprawiających głównie o seksie.
Ewan McGregor i Jim Carrey w filmie "I Love You Phillip Morris" (2009)
Od słów do czynów McGregor przechodzi jednak dopiero w późniejszym o trzy lata, inspirowanym prawdziwą historią "I Love You Phillip Morris" Johna Requy i Glenna Ficarry. Jako tytułowy Phillip Morris staje się obiektem uczucia Stevena Russella (Jim Carrey), przykładnego męża i ojca, który pewnego dnia robi rachunek sumienia i decyduje się na wyjście z szafy. Pozornie nieszkodliwa komedia wywołała swego czasu sporo kontrowersji. Na całym świecie, w tym w Polsce, na etapie promocji próbowano zamaskować prawdziwą treść filmu, na przykład poprzez neutralizację plakatów czy wycinanie z trailerów scen z gejowskimi podtekstami. Kilkakrotnie przesuwano też datę premiery. Wszystko to rozwścieczyło McGregora, który w swoim zwyczaju nie zamierzał trzymać języka za zębami. Podobno Disney specjalnie wstrzymywał nas do czasu, aż nie wyszła Opowieść wigilijna. Nie chcieli, by dzieciaki myślały, że Ebenezer Scrooge [grany przez Carreya - przyp. PD] jest przegięty - kpił w wywiadzie dla "Out". W Sundance z kolei mówiono, że to nie jest film gejowski, tylko film o kolesiach, którym przytrafiło się bycie gejami - kontynuował. Cóż, ja myślę, że to absolutnie film gejowski. Opowiada o gejowskiej parze, o seksualności, o coming oucie, więc nie udawajmy, że nie mamy do czynienia z filmem gejowskim.
Co czyni McGregora wyjątkowym i ważnym sprzymierzeńcem społeczności LGBT, to prócz samych ról również postawa prywatna. Aktor od blisko dwudziestu lat jest szczęśliwym mężem francuskiej scenografki Eve Mavrakis, ale rozbrajająco wyznaje, że wciąż nie rozpracował wszystkich aspektów tego związku. I nie czuć w tym zwyczajowej kokieterii, tylko tę samą prostolinijność, jak wtedy, gdy mówi, że nigdy nie rozpatruje swych ról w prostych kategoriach "gej/hetero", podobnie jak "dobry/zły". Zdaje się naprawdę dostrzegać złożoność ludzkiej seksualności, a nie tylko wymachiwać chorągiewką z napisem Hej, drodzy geje, kocham was!, jak ma to miejsce - przy całej sympatii - choćby w przypadku Jamesa Franco. Interesują mnie po prostu ludzie. Romanse, procesy zakochiwania się to jedne z najsilniejszych emocjonalnie przeżyć, jakich doświadczamy w ciągu całego życia. Nieistotne, czy zakochujemy się w mężczyźnie, czy w kobiecie. Szczerze mnie to nie obchodzi. To, co naprawdę jest interesujące, to uczucia same w sobie.
I jak tu się nie zgodzić z heteroseksualnym komikiem Louisem CK, który w jednym ze skeczy wystawia Szkotowi taką oto laurkę: Jedynym facetem, którego chciałbym wypieprzyć, jest Ewan McGregor. Jezu Chryste, ależ on jest, kurwa, piękny! Serio, serio, nie jestem gejem w żadnym innym wypadku, ale chciałbym pieprzyć tego kolesia prosto w twarz... Chciałbym, żeby on pieprzył mnie!.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze