Piotruś Pan i chłopcy ze wschodu
Z Robinem Campillo, reżyserem filmu „Eastern Boys“ rozmawia Anna Bielak. „Eastern Boys“ otrzymał nagrodę na festiwalu w Wenecji, był pokazywany w Toronto, a ostatnio wygrał krakowski festiwal Off Plus Camera. Film wchodzi właśnie do polskich kin.
ANNA BIELAK: Opowiadasz o mieszkających we Francji chłopcach ze wschodu. Sam jesteś francuskim chłopcem z południa – urodzonym w Maroko. Opowiedz mi o nim.
ROBIN CAMPILLO: Jestem dziwnym Francuzem, długo czułem się jak imigrant, który nie przynależy do żadnego narodu, bo kiedy byłem dzieckiem moi rodzice dużo podróżowali. Mieszkaliśmy w Maroko i Algierii, z czasem przeprowadziliśmy się na południe Francji, później często jeździliśmy na Madagaskar. Dziś wiem, jak wiele dobrego dało mi dzieciństwo w drodze. Rozumiem imigrantów – nie ważne skąd pochodzą – z południa, ze wschodu czy z zachodu. Czuję, że jesteśmy braćmi, towarzyszami (nie)doli. Większość imigrantów, których można spotkać w Europie, uciekła ze swojego kraju, bo ten nie dawał im opcji na godne życie. Wyjazd był jedyną szansą na przetrwanie. Nie jest im łatwo i jestem w stanie to zrozumieć. Nie podoba mi się, że takie kraje jak Francja często traktują ich w zimny, ostry sposób. Nacjonalizm rośnie w siłę, a to nigdy nie kończy się dobrze.
Główny bohater „Eastern Boys“ – Daniel [Olivier Rabourdin] – angażuje się jednak w relację z imigrantem Markiem [Kirill Emelyanov]. Daje mu dom, jest w stanie ofiarować emocje, dać trochę zwykłego, ludzkiego ciepła.
Bandę, do której należy Marek, poznajemy jako grupę młodocianych, prostytuujących się chłopców. Szybko się okazuje, że ich rzekoma działalność to tylko chwyt marketingowy. Marek udaje męską prostytutkę, żeby zbliżyć się do Daniela. Wchodzi w jego życie gładko jak po maśle, pomaga mu podtrzymywać kolejną iluzję – przeżywania autentycznego romansu, realnej miłości – za którą nie trzeba płacić. Z drugiej strony pieniądze dają Danielowi władzę; pozwalają mu dominować, a to rzecz, z której wielu Europejczyków nie chce i nie potrafi zrezygnować. Relacja między Danielem a Markiem jest niejednoznaczna, rozpięta między dwiema skrajnymi emocjami – tęsknotą za czułością i potrzebą dominacji. Daniel pomaga Markowi jednocześnie wykorzystując go do zaspokojenia własnych pragnień.
Wspomniałeś o czułości i dominacji. Nie brakuje tu manipulacji?
Manipulacja jest elementem składowym dominacji. Daniel może sobie pozwolić na budowanie relacji opartej na takich emocjach, bo niczego nie wie o Marku. Nie ma pojęcia, kim jest chłopak, który przed nim stoi, ani co przeżył. Ignoruje rzeczywistość, która go ukształtowała, bo to ułatwia mu to prowadzenie własnej gry. Wraz z każdą kolejną informacją, która odsłania dramatyczny życiorys Marka, staje się to jednak coraz trudniejsze.
Wstępnie szukałeś do roli Marka polskiego aktora.
Tak, mam wrażenie, że w jakiejś mierze znam Polaków. Wielu moich znajomych ma polskie korzenie – m.in. Laurent Cantet [reżyser nagrodzonej Złotą Palmą „Klasy“ (2008) – przyp. red.]. Mama matki mojej córki jest polskiego pochodzenia. Polaków i Francuzów wcale tak wiele nie różni, ale właśnie z tego powodu zrezygnowałem z opcji zatrudnienia aktora z Polski. Uświadomiłem sobie, że nie chcę pracować z kimś, kogo reakcje mogę przewidzieć. W końcu zdecydowałem się na pracę z rosyjskimi aktorami. Szukałem ich ponad dziewięć miesięcy, ale chciałem dać sobie szansę na konfrontację z ludźmi, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia. Plan filmowy jest trochę jak utopia – stworzona na chwilę po to, by ludzie mieli okazję się spotkać i naprawdę poznać. Mam wrażenie, że Francuzi zbyt bardzo starają się kontrolować swoje emocje. Boimy się podejmować ryzyko – w związku, w życiu, w pracy. Bywamy konserwatywni i zachowawczy.
Kirill Emelyanov podjął ryzyko – wziął udział w homoseksualnych scenach, a to na pewno się nie spodobało antygejowskiej propagandzie szerzonej przez rosyjski rząd.
Kiedy kręciliśmy film, anty-gejowskie prawo nie było w Rosji tak zaostrzone, jak teraz. Film nie miał jednak jeszcze rosyjskiej premiery; nie ukrywam, że się jej obawiam. Nie chciałbym, żeby Kirill znalazł się w niewygodnej sytuacji. Powiedziałem mu nawet, że jeśli miałby jakiekolwiek problemy w Rosji, może powiedzieć, że został przeze mnie totalnie zmanipulowany [śmiech]. Kiedy pracowaliśmy nad „Eastern Boys“ miał zaledwie 21 lat, więc chciałem być pewien, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogą się wiązać z udziałem w filmie. Kiedy kręci się sceny erotyczne aktorzy często się krępują. Ekipa na planie nie jest jednak istotna. Ważniejsze jest to, co dzieje się później. Aktor musi mieć świadomość tego, że jego przyjaciele i członkowie rodziny zobaczą go nago. Kirill podszedł jednak do sprawy bardzo dojrzale. Może nie powinno mnie to dziwić. W pierwszym filmie wystąpił jako pięciolatek! Powiedział mi: „Jestem aktorem, odgrywam coś, przed kamerą nie jestem sobą, więc dlaczego miałbym mieć problem z erotycznymi scenami z mężczyzną?“
I zagrał je mądrze; instynktownie, ale z wyczuciem.
Szukając aktorów obejrzałem mnóstwo rosyjskich filmów, wiele bardzo złych [śmiech], ale czasem kiedy przestrzeń jest fatalna, talent aktora zdaje się być wyraźniejszy. Dlatego zwróciłem też uwagę na Daniila Vorobyova, który w „Eastern Boys“ gra szefa gangu. Uważam go za jednego z najlepszych aktorów na świecie. Mówię poważnie!
Nie wątpię. Oglądając film nie mogłam pozbyć się myśli, że Daniil wygląda jak Malcolm McDowell z „Mechanicznej pomarańczy“ (1971) Stanleya Kubricka. Tobie podobno przypomina jednak bardziej Piotrusia Pana...
To ciekawe, że przywołałaś bohatera „Mechanicznej pomarańczy“, bo gdyby się nad tym chwilę zastanowić, on też jest Piotrusiem Panem. Bo Piotruś nie jest pozytywną figurą.
Właśnie zniszczyłeś dzieciństwo setkom dzieci [śmiech].
[śmiech] Musiałem to zrobić! Piotruś Pan jest bardzo egoistyczną postacią; niewinną, ale zarazem niebywale okrutną. To też postać przerażona wizją dorastania, lękająca się upływającego czasu. To imigrant przedziwnego rodzaju. Nie ucieka ze swojego świata z powodu biedy czy głodu, chce się wydostać spod władzy czasu; wystrychnąć na dudka śmierć. Zgromadził wokół siebie grupę zagubionych dzieci, które jednocześnie chroni i którymi nieustannie manipuluje. Jest dyktatorem, który złapał innych w pułapkę własnego marzenia. A marzy o ciągłym przekraczaniu granic i nie zgadza się na stabilizację. Kiedy szef gangu przygląda się Danielowi, widzi w nim człowieka, którym nie chce się stać. Gdy ja patrzę na szefa – widzę w nim najbardziej fascynującego spośród wszystkich bohaterów; widzę człowieka, którego chciałbym poznać, pozwolić mu się zaczarować.
Rozmawiamy o imigracji i problemach natury społecznej, tymczasem amerykańskie media rozpisują się o „Eastern Boys“ w kontekście francuskich filmów podejmujących tematykę LGBT – „Nieznajomego nad jeziorem“ (2013) Alaina Guiraudie i „Życia Adeli – Rozdział 1 i 2“ (2013) Abdellatifa Kechiche.
Moim zdaniem to trzy zupełnie różne filmy. Oczywiście łączy je wątek homoseksualnej relacji między bohaterami. Jeśli jednak chcielibyśmy poszukać czegoś więcej i wejść w temat głębiej powiedziałbym, że jeśli przyświecał nam jakiś wspólny cel, było nim poszukiwanie twórczej wolności i naturalności w prowadzeniu narracji.
Moim zdaniem głównym problemem, który się pojawia w trakcie porównywaniu tych trzech filmów jest wrażenie, że – o ile Daniel jest homoseksualistą, o tyle Marek wcale nim być nie musi...
Absolutnie się z tym zgadzam! Wiele osób myśli inaczej, ale to ich opinia i mają do niej pełne prawo. W moim odczuciu Marek nie jest jednak ani gejem ani prostytuującym się chłopcem. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że spotkanie z Danielem to jego pierwszy raz, że Marek jest zdziwiony i trochę zaskoczony fascynacją ze strony drugiego mężczyzny. Widzi w jego oczach coś znajomego i pociągającego, ale nie jest w nim zakochany i kwestia seksu nie jest dla niego rzeczą oczywistą. Seks to dodatek, dla Marka najważniejsze jest poczucie, że znalazł dom. Nie chce go stracić, więc traktuje seks jako kartę przetargową. Nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, w której Daniel chciałby dzielić z nim swoje życie, gdyby seks w ogóle nie wchodził w grę. Znalazł się w pułapce, ale sam się w niej zamknął.
Czyli transformacja tej relacji – z homoseksualnej w ojcowsko-synowską – to w istocie happy end, a nie świadectwo końca namiętnej miłości?
Czy analogiczna zmiana nie pojawia się w historii większości par? Po kilku latach w związku namiętność zwykle nieco gaśnie. Ludzie czują się wtedy rozczarowani i najłatwiej im skłaniać się ku myśli, że to już koniec i trzeba się pozbyć siebie nawzajem. Moim zdaniem to głupota! Związek ewoluuje i seksualna relacja między partnerami też się zmienia. Ważne jest to, by więź emocjonalna i intelektualna stawała się mocniejsza. Jeśli możemy mówić o realnym końcu – jest to koniec relacji Marka z bandą imigrantów, koniec jego dawnego świata. Jaki będzie ten, który na niego czeka? Nie dowiemy się tego. Możemy tylko przeczuwać, że jego struktura będzie nowa i świeża, a więc niezwykle delikatna i krucha.
Dawna struktura została zniszczona – jak dom Daniela, z którego gang chłopców ze wschodu wyniósł meble. Daniel został zmuszony do dokonania realnej, fizycznej i widocznej na pierwszy rzut oka zmiany w świecie wokół siebie – małej rewolucji.
Kiedy chłopcy wynoszą wszystko z mieszkania Daniela, zostawiają go wśród czterech pustych ścian – w pewien sposób go obnażają. Zostawiają nagiego, postawionego przed białą kartką, którą trzeba zapisać od zera. Daniel robi to powoli i chyba z większą uwagą, niż kiedykolwiek wcześniej. Zostaje zmuszony do zastanowienia się, czym było jego życie i czym może się stać. Mam 51 lat i wciąż zmagam się ze skrajnymi pragnieniami – z jednej strony chcę mieć poczucie bezpieczeństwa i dom, z drugiej marzę o ucieczce ze świata, w którym wszystko jest poukładane raz na zawsze. Jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu jest odnalezienie balansu między tymi dwiema potrzebami. Umiejętność odkrywania siebie, zmieniania siebie, odchodzenia i wracania, nabierania zdrowego dystansu do tego, kim jesteśmy – jest dla mnie kluczowa w życiu. Wierzę, że bez względu na wszystko, można czuć się wolnym; wierzę, że w życiu jest miejsce i czas na ryzyko, a żeby doszło do realnej zmiany, trzeba czasem stracić kontrolę nad własnym światem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze