Opowiedzieć wszystko od początku do końca

W kinach możecie oglądać już długo oczekiwany film „W kręgu”. Ten fabularyzowany dokument został uhonorowany na ostatnim festiwalu Berlinie Nagrodą Publiczności i Nagrodą Teddy przyznawaną przez queerowe jury. Opowiada on prawdziwe dzieje gejowskiej organizacji „Der Kreis” i związanych z nią Ernsta Ostertaga i Röbiego Rappa. Przypominamy wywiad z reżyserem Stefanem Hauptem, przeprowadzony specjalnie dla outfilmu przez Annę Bielak.

Opowiedzieć wszystko od początku do końca

ANNA BIELAK: Akcja filmu zaczyna się w 1956 roku, trwa do początku lat 70-tych , czyli do epoki przemian obyczajowych w Europie Zachodniej. Sytuacja homoseksualnych środowisk w niektórych krajach do tej pory się jednak nie tylko nie zmieniła, ale wręcz staje się coraz gorsza. Dlaczego tak się dzieje?

STEFAN HAUPT: Chcielibyśmy, żeby ewolucja przebiegała w jasny, jednokierunkowy i liniowy sposób. Wtedy moglibyśmy opowiadać, jak było kiedyś i jakie zmiany doprowadziły do tego, co mamy dziś. To jednak nie jest takie proste, bo zmiany przebiegają na wielu poziomach i w różnych kierunkach jednocześnie. Wiemy, co się dzieje w Rosji, Ugandzie czy USA. W Szwajcarii homoseksualiści mogą obecnie zawierać związki partnerskie. Co więcej, jeśli ktoś zostanie np. usunięty z pracy za swoją orientację seksualną, może postawić szefa przed sądem i zapewne wygra sprawę. W tym samym czasie w społeczeństwie rosną jednak w siłę poglądy antygejowskie. Wielu uważa, że środowiska homoseksualne muszą się dziś zmagać z większą nietolerancją niż to miało miejsce dziesięć czy nawet dwadzieścia lat temu.

Postrzegasz siebie jako artystę politycznie zaangażowanego?

Zdecydowanie tak! Nie określiłbym siebie mianem aktywisty walczącego na froncie, ale jako artysta zawsze szukam historii podejmujących palące tematy. „W kręgu” został nagrodzony przez publiczność sekcji Panorama na MFF w Berlinie. Jest też pokazywany w Polsce na Planete+ Doc Film Festival. Cieszy mnie to, bo chciałbym, żeby moje filmy wpływały na kulturowe i społeczne zmiany.

W filmie tym fabuła  łączy się z dokumentem, sekwencje dokumentalne znajdują swoje odbicie w inscenizacjach.

Czerpię bardzo dużo satysfakcji z faktu, że mogę pracować zarówno z dokumentem, jak i z fabułą. Jako dawny student wydziału aktorskiego zawsze skupiam się na bohaterze, z jego perspektywy patrzę na świat i jego historia definiuje formę filmową. Jeśli mam być szczery, muszę przyznać, że chciałem, aby „W kręgu” było filmem fabularnym. Niestety, nie udało nam się zdobyć funduszy na taki projekt. Rezygnacja z formy fabularnej i połączenie inscenizacji z sekwencjami dokumentalnymi pozwoliły nam powtórnie złożyć wnioski o dofinansowanie i jednocześnie znacznie obniżyć budżet. Dziś bardzo się cieszę, że sprawy potoczyły się w taki sposób. Uważam, że historia dużo zyskała na tej syntezie form. Przed rozpoczęciem zdjęć przeprowadziliśmy bardzo dużo prób i poświęciliśmy mnóstwo czasu na przygotowania, żeby fabuła organicznie zrosła się z dokumentem i film nie pękał na szwach. Później najpierw montowaliśmy wszystkie dokumentalne sekwencje, ale ani na chwilę nie przestaliśmy mieć na uwadze struktury całości. Kręcąc sceny inscenizowane, szukaliśmy łagodnych przejść. Zależało nam na tym, by wmontowywanie ujęć fabularnych w ramy dokumentu miało miękki, płynny i w miarę naturalny charakter.


Matthias Hungerbühler i Sven Schelker jako Ernst Ostertag i Röbi RappMatthias Hungerbühler i Sven Schelker jako Ernst Ostertag i Röbi Rapp

W jednej z finałowych sekwencji aktorzy [Matthias Hungerbühler i Sven Schelker] wchodzą do mieszkania, w którego salonie siedzą pierwowzory bohaterów – Ernst Ostertag i Röbi Rapp. Jak skłoniłeś ich do opowiedzenia intymnych historii ze wspólnego życia?

Zarówno Ernst, jak i Röbi bardzo chcieli, żeby świat poznał ich losy. Ernst, który do ukończenia siedemdziesiątego roku życia pracował jako nauczyciel, przez całe zawodowe życie musiał ukrywać swoją orientację homoseksualną. Kiedy jako emeryt przestał się bać utraty pracy i nie musiał się już liczyć z opinią nieżyjących rodziców – zapragnął opowiedzieć wszystko od początku do końca. Chciał sprawić, żeby homoseksualiści stali się bardziej akceptowani i tolerowani w społeczeństwie. Dziś obaj mówią o filmie wszystkim swoim znajomym! [śmiech] Są z niego bardzo dumni. Byli bardzo zaangażowani w prace nad projektem, więc współpraca z nimi była fascynująca. Szczególnie wspominają ją scenografka Karin Giezendanner i kostiumografka Catherine Schneider, które miały wgląd w prywatne archiwa fotograficzne i garderobiane zbiory Ernsta i Röbiego. Niektóre filmowe rekwizyty były nawet wypożyczane na czas zdjęć z ich domu!

Na tym poziomie fikcja też zmieszała się z rzeczywistością. Jak pracowaliście na planie? Jak oni szukali dystansu do siebie, niezbędnego w pracy nad filmem?

Jak wspomniałem, chcieliśmy nakręcić film fabularny. Ernst i Röbi od początku mieli więc świadomość tego, że fabuła rządzi się innymi prawami niż dokument. Zgodzili się, na przykład, na to, żebyśmy w niektórych momentach nieco udramatyzowali ich biografie, bo tak będzie lepiej dla filmowej narracji. Obaj nabrali więc dystansu na długo zanim zaczęliśmy realizować finałową wersję scenariusza. Cały czas pracowaliśmy jednak bardzo blisko. Niekiedy słyszałem prośby o przepisanie jakiegoś dialogu, bo obaj twierdzili, że nigdy w życiu nie użyliby słów, jakie wkładam im w usta. Ani przez chwilę nie byli jednak natarczywi i nie próbowali uparcie narzucać mi swoich pomysłów.

Doroczny bal stowarzyszenia "Der Kreis" (kadr z filmu)Doroczny bal stowarzyszenia "Der Kreis" (kadr z filmu)

„W kręgu” ciekawie zaprzecza stereotypom. Matka Röbiego – niewykształcona szwaczka z niższej klasy społecznej akceptuje homoseksualizm swojego syna. Rodzice Ernsta, bogaci intelektualiści, nie umieją pogodzić się z prawdą, nie chcą jej nawet znać.

Zbyt łatwo szufladkujemy ludzi i chcemy, żeby zachowywali się zgodnie z tym, co sobie wymyśliliśmy na ich temat. Zapominamy, że w tłumie podobnych żyją też jednostki, które myślą inaczej niż reszta. Choć oczywiście można i pewnie należy traktować je jako wyjątkowe! Matka Röbiego dosyć szybko straciła męża i została sama z 7-letnim dzieckiem w obcym kraju. Separacja z nim była dla niej trudniejsza do wyobrażenia niż akceptacja faktu, że jest gejem. Rodzice Ernsta byli zaś bardzo związani z kościołem, w którego tradycji leży sprzeciw wobec homoseksualizmu. Fakt, że byli intelektualistami, nie oznaczał, że mieli szerokie horyzonty i otwarte umysły. 

Opowiadając historię Ernsta mogłeś się odnieść do własnej biografii, bo przez jakiś czas byłeś nauczycielem. Uważasz dziś, że właściwa edukacja to klucz do tego, by dzieci wyrosły na tolerancyjnych dorosłych?

To trudne pytanie, ale postaram się na nie odpowiedzieć w moim kolejnym filmie – dokumencie o współczesnym systemie szkolnictwa, nad którym właśnie pracuję. Dorastałem w rodzinie nauczycieli – w szkole pracował mój dziadek, mama i wujek; trzech moich braci zostało nauczycielami. Ja wierzę w to, że głębokie relacje między ludźmi są najważniejsze, gdy chodzi o nauczanie. To one mają bowiem największy wpływ na kształtowanie umysłów młodych ludzi. Tej roli nigdy nie przejmą komputery, wirtualne programy, filmy czy książki. Niestety, zauważam, że nauczyciele noszą na swoich ramionach coraz więcej niepotrzebnych ciężarów, są zmuszani do osiągania konkretnych celów i zapisywania wyników w tabelkach statystycznych. Czas na interakcję z uczniem jest dziś radykalnie i sukcesywnie skracany. Zresztą, czy nie jest to też główny czynnik, który powoduje nietolerancję? Zwykle jest przecież tak, że ludzie, którzy nigdy nie mieli kontaktu z homoseksualistami, są najbardziej nietolerancyjni. Odrzucają to, czego nie znają; uznają to za niebezpieczne. Kiedy okazuje się, że ktoś z ich najbliższego otoczenia jest homoseksualnej orientacji, muszą się zmierzyć z własnym strachem. I kiedy to zrobią, odkrywają, że wciąż są w stanie kochać tę osobę tak bardzo, jak kochali dawniej. W istocie nic się więc nie zmieniło. Jeśli twój nauczyciel jest otwarty na świat, ty uczysz się tego samego. Jeśli on jest otwarty na akceptację ciebie – Ty będziesz otwarty na akceptację innych.

Ernst – jako nauczyciel – przyniósł do klasy „Obcego” Alberta Camusa i próbował opowiadać swoim uczennicom o egzystencjalizmie. Domyślam się, że z tego powodu, iż przedmiotem badań tej filozofii jest wolność. To na nią skazany jest człowiek, nie na życie w kręgu zakazów i nakazów.

Oczywiście – to słuszna interpretacja. Choć z drugiej strony muszę przyznać, że zwykle biorę rzeczy w takiej formie, w jakiej do mnie przychodzą. „Obcy” pojawił się razem z Ernstem, który opowiadał, jak bardzo kocha tę książkę i jaki wywarła ona na niego wpływ. Pojawiła się w filmie, żeby pokazać odmienność bohatera na tle innych nauczycieli i jego zaangażowanie w dyskusję na temat wykraczania myślą poza to, co powszechnie akceptowane.

Czyja twórczość odcisnęła ślad na Tobie i ukształtowała Cię jako artystę?

Mógłbym bez końca mówić o tym, kto inspirował mnie przez ostatnie lata, ale cofnę się do początku – do dzieciństwa, bo to ono nauczyło mnie, że świat wokół jest wypełniony rozmaitymi historiami. Wiele z nich opowiadała mi mama. Tata uwielbiał kościelną muzykę, ciągle więc śpiewaliśmy w domu. To bardzo mnie ukształtowało i nie zmienił tego fakt, że jako dorosły człowiek opuściłem kościół. W młodości przechodziłem fascynację włoskim kinem, czyli Federico Fellinim, Pierem Paolo Pasolinim i Michelangelo Antonionim. Uwielbiam twórczość szwedzkiego pisarza i autora sztuk teatralnych, Maxa Frischa. Przeczytałem wszystko, co napisał. Dziś szukam inspiracji w syntezie rozmaitych doświadczeń i fascynacji.

Wśród tych ostatnich był też teatr.

Tak! Jako dwudziestolatek wspólnie z bratem założyłem grupę teatralną, z którą przez siedem lat wystawialiśmy spektakle w różnych miastach. Jeździliśmy po świecie i nie robiliśmy niczego poza graniem na scenie. To był niezapomniany czas. W szkole teatralnej trafiłem na nauczyciela, którego mistrzem był Jerzy Grotowski. I ten szkolny epizod też bardzo procentuje. Aktorzy mówią mi, że lubią ze mną pracować, bo znam ich język.

Autentyczni Ernst i Röbi w kostiumach teatralnychAutentyczni Ernst Ostertag i Röbi Rapp w kostiumach teatralnych

Teatr i scena to bardzo ważne elementy „W kręgu”. Miejscem spotkań bohaterów filmu była bowiem przestrzeń Neumarkt Theatre w Zurychu.

Od końca lat 60-tych w Neumarkt Theatre pokazywano współczesne i eksperymentalne sztuki teatralne, których autorzy szukali nowych form ekspresji. Wystawiano tam m.in. dramaty Sławomira Mrożka. Zanim budynek Neumarkt stał się teatrem, należał do miasta. Wynajmowano go na różne okazje. Restauracja, która znajdowała się pod nim od końca lat 40-tych była miejscem spotkań członków grupy „Der Kreis” zawiązanej w 1942 roku. Założyciel grupy Rolf (Karl Meier) miał silne powiązania z teatrem – był aktorem i reżyserem, pracował zarówno z profesjonalistami, jak i z amatorami. Środowisko teatralne pozwoliło mu nawiązać mnóstwo kontaktów i pozyskać dla „Der Kreis” wielu członków z różnych europejskich krajów. Stowarzyszenie wspólnymi siłami wydawało magazyn, w którym w trzech językach (po niemiecku, francusku i angielsku) publikowano wiersze i artykuły o tematyce homoseksualnej. Była to też organizacja wzajemnej pomocy.

Wiele organizacji kobiecych walczy dziś o to, żeby przepisać historię i spojrzeć na nią z kobiecej perspektywy. Słowo „hi-story” zostaje wówczas zamienione na „her-story”. Czy sądzisz, że nadszedł czas, żeby iść o krok dalej i napisać „ho-story” – spojrzeć na rzeczywistość z perspektywy homoseksualnych środowisk?

Oczywiście! Pytanie tylko, kto powinien i kto mógłby się tym zająć? Ja nie jestem gejem. Propozycję realizacji „W kręgu” złożyli mi producenci. Od razu się zgodziłem, bo choć mam wielu znajomych homoseksualistów, potraktowałem to jako szansę, by dowiedzieć się więcej. I odkryłem historię – ale była to historia napisana wyłącznie przez homoseksualnych mężczyzn. Nie ma w niej miejsca dla lesbijek, choć inspiracją dla „Der Kreis” była organizacja kobieca założona w latach 20-tych. Jej liderka, przedstawiająca się jako Mamina, skontaktowała się z Rolfem i przez jakiś czas wspólnie redagowali jeden magazyn. Członkinie stowarzyszenia zaatakowały jednak Maminę za to, że wprowadziła do ich kręgu mężczyznę. Rolf zrezygnował ze współpracy, stworzył „Der Kreis” i uczynił go znacznie silniejszą organizacją, posiadającą więcej władzy i nie obawiającą się chwili, w której przyjdzie czas, by zmierzyć się z opinią publiczną. Byłem zszokowany, kiedy odkryłem, że lesbijki i geje nie zawsze znajdują wspólny język, często traktują się wzajemnie z takim dystansem, jakby pochodzili z różnych planet, a ich historie bardzo się od siebie różniły. Żyjemy w patriarchalnej kulturze, a ta niestety odciska swoje piętno na wszystkich środowiskach.

Dodano: pt., 2015-04-10 02:10 , ostatnia zmiana: wt., 2017-06-13 04:05