Zostań ze mną /
Zostań ze mną /
- wnikliwa analiza trudnego związku
- pełne pasji i intymności sceny erotyczne
- świetne role aktorskie Lindhardta i Bootha
Dlaczego warto obejrzeć
Opis
Laureat nagrody Teddy za najlepszy film na tegorocznym Berlinale, udział na festiwalach w Sundance i w Warszawie.
ZOSTAŃ ZE MNĄ to pełna emocji i seksualnego napięcia opowieść o zmaganiach dwóch mieszkańców Nowego Jorku z miłością, przyjaźnią i uzależnieniem.
Nowojorskie środowisko artystyczne w latach 90-ych. Twórca filmów dokumentalnych Erik (znany z „Braterstwa” , nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej Thure Lindhardt) i prawnik Paul (Zachary Booth, znany z prezentowanego w zeszłym roku w Wenecji „Czarnego konia”) umawiają się na przygodne spotkanie, z którego rodzi się prawdziwe uczucie. Na początku wszystko układa się świetnie, powoli jednak pojawiają się pierwsze rysy. W ich prawie dziesięcioletnim związku pełnym wzlotów, upadków i toksycznych relacji, Erik próbuje określać własne granice i walczyć o swoją godność, by pozostać w zgodzie ze sobą.
Komentarze
bardzo dobry
Prawdziwe życie polecam
bardzo dobry, prawdziwy film o miłości... o trudnej miłości.
Czy faceci potrafią być sobie wierni w związku? Bo nie było tego widać w tym filmie. Do tego jeszcze alkohol i narkotyki...dziwne nie jest, że ich chęci do czegokolwiek się rozminęły.
Są to dwa słowa, które staram się przykleić do któregoś z głównych bohaterów, i żaden nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie; choć sympatią z biegiem akcji chce się obdarzyć Erika.
"Prawdziwe życie", napisał jeden z komentatorów.
Tak bardzo chcemy, by ktoś został, by obudzić się nie sam.
Podobny związek mam za sobą... Szkoda, że zwykle jednej osobie zależy bardziej niż drugiej...
myślę, że to jeden z najprawdziwszych filmów, jakie widziałem z dejowska miłościa w tle. Sceny, słowa, zachowanie - niezwykle autentyczny. Te osobowości są niezwykle prawdziwe i takie...nienajfajniejsze słowo reprezentatywne. Często oglądam pojawiajace sie tu filmy, ten był po prostu autentyczny.
jeśli się kochali, to czemu pozwolili sobie na rozstanie?
przecież tyle przeszli... razem
Może jest to film o autentycznym życiu i trudnym związku, ale to nie zmienia faktu, że od strony warsztatowej jest IMHO po prostu słaby.
Film powinien nosić tytuł "Jak nie żyć", albo "10 błędów, których trzeba się wystrzegać w związku" i być puszczany na lekcjach wychowania do życia w rodzinie jako argument przeciw związkom partnerskim i miłości homoseksualnej. Można wyciąć cytaty z prawicowych gazet i ułożyć recenzję do tego filmu.
Już trochę dość filmów o nieudanych związkach, toksycznych relacjach, emocjonalnych looserach. Chętnie zobaczyłbym, że komuś się jednak udało.
A jednak film daje do myślenia, właśnie przez to powyżej. Nie ma tutaj lewicowej, wesołej, optymistycznej propagandy, bohaterowie nie srają tęczą i nie promienieją szeregiem białych, szczęśliwych zębów. Prowadzą raczej smutne życiątka na Zachodzie, gdzie wcale nie jest tak kolorowo, jakby się mogło wydawać. Co z tego, że mają liberalne prawo i hulaj dusza, piekła nie ma, skoro najwięksi wrogowie czyhają w nich samych, a nie na zewnątrz?
Świetnie zagrany, bardzo autentyczny, psychologicznie wiarygodny. W gruncie rzeczy to jeszcze jedna historia "ciotodramy", toksycznej relacji, która nie może sie udać, a w którą bohaterowie (a raczej jeden z bohaterów) brnie z powodu skrajnie idealistycznego podejścia do związku. Treściowo więc - nic nowego, ale jeśli chodzi o bagaż emocji, to dzięki aktorom i realistycznie pokazanej intymności nie da się w opowieść nie zaangażować.
powiem szczerze ze po przeczytaniu waszych komentrzy zdecydoealem sie na obejrzenie tego filmu... i szczerze nie zaluje choc spodziewalem sie czegos lepszego... film o trudnej milosci ale fabula beznadziejna... nie zyciowa... w prawdziwym zyci nikt by nie brnal po takim czasie w to samo... dla mnie film do myslenia ale spodziewalem sie czegos lepszego....
Reżyser założył sobie, że udowodni iż geje w miłości potrafią być wytrwali, altruistyczni i pełni poświęcenia. Prawie lepsi od heteryków. Może rzeczywiście i tak bywa, jednak ten film mnie nie przekonał. Miłość Eryka do swego uzależnionego od narkotyków przyjaciela jest mało przekonywująca, nazbyt "filmowa" jak zresztą i całe ich życie w tym magicznym Nowym Jorku. To po prostu nieco ambitniejszy harleqiun bez happy endu, mający pretensje do melodramatu.
O takich filmach mówi się, że jest o wszystkim i o niczym. Niby to melodramat, niby coś się dzieje, niby o prawdziwym życiu, niby dobrze rozreklamowany, niby ma coś w sobie. Wszystko jednak niby. Jaki film, taki mój komentarz.
nieciekawy film nie wciaga szkoda aktora a moze nie nadaje sie do glownej roli wtym filmie ,strasznie wyglada ztym mysim zarostem...............
Ten film dla jednych jest bardzo autentyczny i emocjonalny, dla innych nudny i bez sensu. Dlaczego? Zaryzykuję stwierdzenie, że docenią go ci, którzy ze swojego otoczenia (a może z życia) znają przypadki podobnej toksycznej miłości.
W komentarzach pada czasami zdziwienie "ale dlaczego on z nim tyle wytrzymał, dlaczego nie odszedł przy pierwszej okazji?". Ano dlatego, że główny bohater jest tak samo uzależniony jak jego facet. Tylko, że nie od narkotyków, ale od miłości do niego. W psychologii nazywa się to współuzależnieniem. Nie wiem jak inni, ale ja znam takie przypadki. Nawet niedaleko muszę szukać.
Kto się z tym nie zetknął, nie ma pojęcia o co chodzi. Wynudzi się. Inni będą oszołomieni autentycznością tej historii, a także docenią nadzieję, jaką ten film daje.
Lubię takie filmy, ale ten jest jakby niedopracowany, niestety nie jest on o prawdziwej miłości bo prawdziwa miłość jest jeszcze bardziej dramatyczna i wytrzymała
Historia wydaje się na początku trochę bez sensu, zresztą jak ich relacja: mocno popieprzona, ale w końcu okazuje się, o co w tym chodzi i to wali jak pałką po głowie. Dopiero staje się zrozumiały tytuł oryginalny : "Keeps lights on" ("[wychodząc] zostaw światła włączone"). Jak ktoś powiedział: "To o co chodzi w relacji 2 ludzi to spotkać się, być ze sobą naprawdę i pozwolić sobie się rozstać, kiedy przyjdzie na to czas"; wejść w relację ale zostawić sobie przestrzeń i umieć się pożegnać.
Film oglądałem na Festiwalu Warszawskim (WFF) i po pokazie reżyser opowiedział jego historię osobistą - toksyczny związek, którego przeżycie i zakończenie było wielkim doświadczeniem i "zwycięstwem".
Film bardzo prawdziwy i bardzo autentyczny. Wiele ludzi potrafi latami brnąć w toskyczne relacje i nie potrafią wyobrazić sobie że mogliby żyć poza nimi-bez względu na to czy są homo czy hetero. Gra głownego bohatera jak dla mnie jest świetna. Postacie nie są przejaskrawione, nie przegięte, realistyczne. Warto obejrzeć.
http://bierkisztuki.wordpress.com/2013/02/20/zostan-ze-mna-keep-the-lig…
Co mogę powiedzieć? Cudowny film bardzo podobała mi się jego fabuła i o to jak Erick walczył o miłość lecz wiedział kiedy to wszystko zakończyć. Bardzo wzruszający film
pierwsza połowa filmu mnie drazniła głównym bohaterem, ale potem to już wow
film nie dla każdego bo nie każdy może go zrozumieć i wyda się nudny, źle zrobiony etc. Potrzebna pewna podbudowa do odczucia i zrozumienia tego filmu.
Monotematyczny jak wiele filmów amerykańskich, tym razem tematem jest brak happy-endu gdy partner ćpa. Postać narkomana dla mnie zupełnie nieciekawa. Główny bohater jest trochę bardziej interesujący - ma pasje: robienie filmów, seksoholizm ( z kim popadnie), przyjaciółkę 'od serca' i beznadziejną miłość. Partnerowi coś mogłoby się nie podobać, ale - jak widać - narkotyki wyczerpują jego zainteresowania.
piękny film o potędze miłości, nie tylko do kogoś, ale również do siebie i do związku dwóch ludzi z pominięciem swoich partykularnych interesów, a z troską o wspólne dobro