Miłość w czasach wojny domowej
/
L'amour au temps de la guerre civile
Miłość w czasach wojny domowej
/
L'amour au temps de la guerre civile
- Film zakwalifikowany do konkursu na Festiwalu w Toronto.
- Kino artystyczne kładzące główny nacisk na budowanie klimatu.
- Niezależny film, daleki od komercji.
Dlaczego warto obejrzeć
Opis
Odważny i bezpardonowy portret uzależnienia osadzony w ponurym świecie narkotyków i płatnego seksu.
Codziennością Alexa rządzą narkotyki. Kiedy ich nie bierze, stara się zdobyć pieniądze na ich zakup. Prostytuuje się, pomaga w interesach dilerom, nie stroni od drobnej przestępczości – najczęściej napadając na potencjalnych klientów. Tuła się od jednej przygnębiającej nory do kolejnej. Mieszka w nich sam, czasem z innymi ćpunami. Kiedy próbuje załatwić działkę, bywa że sam pada ofiarą oszustwa.
Narkotykowe sesje zwykle wiążą się z seksem, choć zdaje się on nie tyle służyć przyjemności, co chwilowemu zaczerpnięciu powietrza przed pogrążeniem się w kolejnym haju. Między jednym odlotem a następnym, pożądanie staje się tratwą ratunkową, spokojnym portem pośród sztormu. Ciała namiętnie szukają rewanżu za poniżenie, na które są skazane. Niczym sieroty z dzikiego plemienia łapczywie żyją i kochają na przekór społeczeństwu tkwiącemu w wygodnictwie i obojętności.
Alex i jego znajomi tworzą sobie własny świat, szczelnie odseparowany od reszty, która wydaje im się obcym terenem. Kiedy muszą wyjść na ulicę, czują się tam równie nieswojo, jakby znaleźli się na powierzchni Księżyca. Choć wykluczeni przez społeczeństwo, są zakładnikami jego rynkowej logiki. Upadłymi aniołami w mrocznych i brutalnych czasach. Jak duchy pozbawione przeszłości i przyszłości snują się narażeni na kaprysy niekończącego się tu i teraz. Buntują się, podejmując samotną walkę przerywaną napadami gorączkowej konsumpcji.
Parafrazując Jeana Geneta, „Miłość w czasach wojny domowej” oddaje głos temu, co niewypowiedziane. Film odważnie opiera się pokusie sięgania po psychologię czy retrospekcję. Bez litości obserwuje upadły świat, przez co akty zdrady, jakich dopuszcza się oraz jakich ofiarą pada główny bohater, zyskują przedziwnie emocjonalny charakter. To śmiałe i bezkompromisowe świadectwo uzależnienia jest kolejnym mocnym punktem w dorobku Rodrigue Jean, jednego z najbardziej intrygujących artystów kanadyjskiego kina.
Komentarze
Średni mogło być więcej dialogów 3,5/5
słaby film - stanowczo nie polecam, porównywanie do "requiem dla snu" to jest totalna pomyłka.
Beznadzieja za co tu płacić.
nie polecam nuda bez konkretnego przesłania
właściwie żałuję że oglądałem strata czasu zero przekazu, co to było nie polecam, jak chcecie to oglądajcie na własną odpowiedzialność ocena -3
.....tak, super działa na bezsenność. Jak ktoś nie może zasnąć to po 10 min będzie spał jak niemowlę. Jeden z gorszych jakie kiedykolwiek widziałem - zwykły pornol ma więcej treści.
Kwalifikacja jakiegokolwiek filmu na jakikolwiek festiwal nie jest wystarczającą rekomendacją do sprzedawania filmu jako arcydzieła, a ucieczka od komercji nie jest dowodem na filmową sprawność.
Masakryczna nuda i monotonia. Nie do przebrnięcia bez przeskoków.
Dla fanatycznych miłośników kina artystycznego ;).
instruktaż dla degeneratów
tempem może nie porywa... ale w sumie chyba bardzo dobrze oddaje piekło narkomanii. bez estetyzowania w stylu 'requiem dla snu'. męczy, ale chyba taki był zamysł. mimo wszystko polecam
Jeżeli warto, to dla kilku scen i bohatera o wciągającej urodzie, może dla zimy w Montrealu? Ale ja chciałem obejrzeć film a nie naćpać się. Brakuje fabuły i zakończenia. Jak ktoś mi powie, że to w filmie jest "otwarte" i "artystyczne", wyśmieję. W połowie cały obiecujący zamysł zamienia się w monotonne ćpanie i tak już zostaje do końca. O tym, że uzależnienie polega na koncentracji życia wokół zażywania i niszczy wszystkie więzi mogę dowiedzieć się z podręczników. Nie potrzeba mi do tego kanadyjskiego kina.
Film jest kiepski, bez większego ładu i składu. Równie dobrze przez dwie godziny można oglądać bawiącego się kłębkiem wełny kota, a i tak zwierzę dostarczy nam znacznie więcej atrakcji, niż ta pożałowania godna imitacja filmu.
cudowny film, bardzo wymowny tytuł...