Cola de mono /
Cola de mono

Kłopot z odtwarzaniem

Sprawdź połączenie z internetem i spróbuj ponownie.

Zobacz wskazówki i pomoc

Zainstaluj Adobe Flash

Twoja przeglądarka wymaga zainstalowania darmowej wtyczki Adobe Flash.

Kliknij aby pobrać

Zobacz także wskazówki i pomoc
aby przejrzeć listę zalecanych przeglądarek dla Twojego systemu.

Cola de mono /
Cola de mono

Ocena: 3.3 / 5 (417 głosów)

    Dlaczego warto obejrzeć

  •   thriller erotyczny
  •   rodzinna trauma i odkrywanie seksualności
  •   historia trudnej relacji dwóch braci

Opis

Jest rok 1986 i właśnie zbliża się Wigilia. Nastoletni Borja, jego starszy brat Vicente i ich matka spędzają ją przy wspólnym stole. Jednak zamiast świątecznej, rodzinnej atmosfery, pojawiają się wzajemne pretensje. Kiedy matka idzie spać, Vicente wychodzi z domu w poszukiwaniu mocniejszych wrażeń. W międzyczasie Borja włamuje się do pokoju brata i odkrywa jego tajemnicę. 

Tytułowy Cola de mono (czyli małpi ogon) to tradycyjny słodki drink z Chile, serwowany głównie podczas Świąt Bożego Narodzenia. Przygotowuje go matka głównych bohaterów - braci, w których role wciela się prawdziwe rodzeństwo. Cola to również w chilijskim slangu homofobiczne określenie geja. 

W swoim filmie Alberto Fuguet powraca do czasów własnej młodości w latach 80., kiedy sam odkrywał swoją seksualność. Nawiązuje do treści, które ukształtowały go jako artystę (włoskie filmy grozy spod znaku kina giallo, proza Stephena Kinga) i jako młodego geja (pornograficzne pisma i cruising). Cola de mono to odważny obraz dojrzewania w czasach seksualnej represji. Z typowego rodzinnego dramatu powoli przekształca się w erotyczny thriller, czy wręcz artystyczny, gejowski slasher.

Odważne kino, które nie unika szokowania widowni. Cristóbal i Santiago Rodriguez-Costabal (bracia także w prawdziwym życiu) wcielają się w Borję i Vicente odważnie pokazując niezwykły wachlarz emocji i swoją seksualność (...) Równie erotyczny, co niepokojący, Cola de mono prowokuje do myślenia i dostarcza wielu wrażeń."  Stephen K. Weisenreder, The Rochester LGBT Film Festival

Reżyser igra sobie z naszymi emocjami, a swój film „odgrywa” w tonacji staccato: flirtuje ze skrajnie różnymi gatunkami, od dramatu rodzinnego po slasher, ale wyraźnie oddziela je od siebie, każdy celebruje z osobna. Zmiany tonalne powodują, że Cola de mono przypomina zarówno art-house’owe kino gejowskie, jak i horror żywcem wyjęty z listy „video nasties” (...) Oderwana od rzeczywistości atmosfera świetnie współgra z poszatkowaną narracją i wszechobecną nagością, z ostrym zapachem seksu, który sam wypełnia płuca. " Albert Nowicki, His Name Is Death


Cola de Mono należy do trylogii Alberta Fugueta, obok Zawsze na tak  i W obiektywie pragnień. Wszystkie trzy filmy skupiają się na męskiej cielesności. Możecie je zobaczyć na Outfilmie.

 

 

Obrazki

Komentarze

Film dziwny, początkowo nudnawy ale później coraz bardziej intrygujący. Generalnie ciekawy, boscy aktorzy i fajna muzyka.

Dziwny film. Nie wspomnę już, że scena z lustrem, w odbiciu z kamerzystami. Da się obejrzeć, aktorzy przyjemni dla oka, ale nic poza tym.

Film rozpoczyna się bardzo leniwie, jak to w upalne, świąteczne popołudnie, powoli, jakby niechętnie. Pojawia się stopniowo delikatna, potem coraz bardziej obecna zmysłowość, podnosząc temperaturę, nakręcając obroty, przyspieszając oddech. Dla mnie scena z lustrem to prawdziwe dzieło, szczyt zmysłowości, nawet jeżeli można dostrzec jakieś niedociągnięcia techniczne. Później jednak film przeradza się w coś pomiędzy reportażem - poradnikiem - filozoficzną przypowieścią o życiu i choć akcja nabiera niesamowitego tempa, to jednocześnie wypuszcza z filmu nie tylko kumulujące się napięcie, lecz niestety również całe powietrze, które film napędzało. I jak to w pustej dętce - robi się flak, pojawia się niedowierzanie, że można było tak orkiestrowo schrzanić wszystko. Tym niemniej i tak polecam, bo każdy musi sobie sam wyrobić zdanie, a ogląda się też całkiem fajnie dzięki niezłej muzyce.

Napiszę krótko: chory film! Ale dużo przyjemnych dla oka scen. Nie wiem o co chodzi ze sceną z lustrem, ale może dlatego że nie mogłem oderwać oczu od tyłka tego aktora, a może to nie o tą scenę chodzi. W każdym razie warto obejrzeć;)

Popieram kolegę z wypowiedzi wyżej.
Film bardzo popierdolony ,fakt ze ciałka są niezłe .Ale raczej filmu nie polecam

potwierdzam film okropny nic ciekawego dałem 1 gwiazdkę jedynie za muzykę ..szkoda czasu..

Młodzi.zdrowi.przystojni mężczyźni i cienia optymizmu.Zakłamanie,beznadzieja,grzech,rozbój,mrok,kastracja,ból,zbrodnia,piekło......nic tylko sie poharatać.

mroczne zakamarki gejowskiego życia w Chile. Matka zabija syna... frustracja... ciemność, trudny film. Dlaczego ktoś idzie w sytuację, o których wie, że są niebezpieczne, przypadkowy seks kończy się....

Coś się reżyserowi pomieszało. Warto jednak obejrzeć film dla kilku pięknych i zmysłowych scen oraz przyjemnej muzyki. Scena w pokoju brata, cieszące oko ładne ciała w saunie, w parku i klimatyczne oświetlenie. Dramat raczej tak, ale to nie thriller. W zasadzie nie wiadomo co. Na psychicznie chorą wychodzi matka. Kto wie, czy to nie jej sprawka, że ojciec odszedł. Ale wątki są tak spłycone, że brakuje im rozwinięcia i zakończenia. Pourywane i zestawione ze sobą od czapy, że w zasadzie zatraca się sens. Gdyby rozbudować wątki, można by zrobić 2-3 różne filmy wg mnie. Dałbym wtedy 4-5 gwiazdek, a teraz mogę 2 gwiazdki.

Film pozerski. Miał być…

Film pozerski. Miał być zagadkowy, tajemniczy z lekkim dreszczykiem. Jest denerwujący. Kiepskie dialogi, Sceny nieprzemyślane. Sporo błędów kamerzysty. Pełno dłużyzn. Nuda wieje z każdego kąta. Pseudo thriller. Szkoda czasu.

Ciekawy film. Pierwsze pół godziny nudne, nie budujące napięcia. Zaskakujący finał jak i to co się nie wydarzyło.

Nie no katastrofa aktorzy okej bardzo pociągający , ale fabułą chora prosto z psychiatryka tylko się powiesić .Szkoda czasu dla mnie na 1

Ech wspomnienia:) Ja też dorastałem w latach 80-tych i klimat epoki oddany jest perfekcyjnie - te wiecznie zadymione pomieszczenia, tandetne meble w różnych odcieniach brązu, magnetowid VHS, fryzury, ubrania - twórcy się postarali. Do tego piękni faceci w typie który uwielbiam, naturalnie zagrane sceny seksu i to nieodłączne poczucie zagrożenia. W tamtych czasach większość gejów z trudem się akceptowała, nie mówiąc już o akceptacji otoczenia. "Pikiety" istniały tylko w dużych miastach i tam często dochodziło do pobić i rabunków - tu nie ma przesady. Mieszkańcy prowincji byli zdani na nielicznie dostępne "świerszczyki" z Zachodu i własną wyobraźnię (vide - scena z lustrem:). I musieli się kryć przed rodzinami bo takich "mamusiek" to osobiście znałem parę sztuk. I gwarantuję, że noże rzeźnickie poszłyby w ruch:)
Co do samej fabuły to w drugiej części filmu reżyser steruje w stronę stylizacji, jednocześnie puszczając do widza oko a samo zakończenie jest już tak kuriozalne, że nie można brać go na poważnie. Po prostu tak się kręciło filmy klasy B w tamtych czasach i tak to należy odbierać. Kamp w czystej postaci z przymrużeniem oka:)

Dla mnie to super film, pomijając jakieś tam błędy. Przynajmniej bez cenzury, przyjemnie popatrzeć na piękne ciała. Tak jak napisał your_the_best_mate też nie mogłem oderwać wzroku od pięknej dupci Borja.
4* i polecam.

Zobacz także